NAD ŻYCIE
2012, Polska
biograficzny, dramat
reż. Anna Plutecka-Mesjasz
wyst. Olga Bołądź, Michał Żebrowski
Ten jeden raz odstąpię od mojej zasady niezdradzania treści filmu – dramatyczną historię siatkarki Agaty Mróz znamy chyba wszyscy. Dowiedziała się o nawrocie białaczki i w chwili, w której zamierzała podjąć leczenie, okazało się, że jest w ciąży. Dzięki swojej uporczywej walce z chorobą, którą ostatecznie przegrała, stała się bardziej znana niż dzięki swym imponującym sukcesom sportowym. Cała Polska opłakiwała kobietę, która mimo zagrożenia własnego życia, wbrew wszelkim przeciwnościom postanowiła urodzić. Nad własne życie postawiła życie córeczki. Tak uzyskała spełnienie. Tak tracąc życie – jednocześnie je wygrała. Nie zamierzam wchodzić w dyskusję, czy postąpiła słusznie – podjęła decyzję i poniosła jej konsekwencje. Myślę, że na tamtym, lepszym świecie, może być z siebie dumna. Czy gdyby zdecydowała inaczej, miałaby szanse przeżyć? Tego nie wiemy. Czy potrafiłaby żyć z tak dramatycznym wyborem? Też nie wiemy.
Prawdziwe historie to telewizyjny cykl filmów realizowanych przez TVN. Nad życie, najnowsza produkcja z tej serii, zdaniem stacji była tak dobra, że postanowiono przenieść ją na duży ekran. „Prawdziwe historie były realizowane z myślą o emisji telewizyjnej, ale myślę, że poziom artystyczny i obsada tych filmów jak najbardziej uzasadniają wprowadzenie ich do kin”, mówi Bogdan Czaja, zastępca dyrektora programowego TVN. Chyba rzeczywiście Nad życie to najlepszy film zrealizowany przez tę stację. Ciepła, pełna miłości historia ze świetnymi kreacjami Olgi Bołądź i Danuty Stenki. Ale czy rzeczywiście tak dobra, by obronić się jako hit kinowy? Niekoniecznie. Od kina wymagam trochę więcej niż od produkcji telewizyjnej. Nie mogę napisać szczerze, żeby ten film jakoś mocno mnie poruszył. Sama historia 4 lata temu tak, ale film już nie bardzo. Może trochę dlatego, że wiedziałem, jak się zakończy? Ale również dlatego, że jest bardzo wyidealizowanym portretem wielkiej siatkarki, jej pośmiertną laurką. Przesłodzoną i momentami ciężko strawną. Scen siatkarskich praktycznie nie ma (poza zdawkowym początkiem), bo nie one stanowią oś opowieści. Szkoda. Koncentrujemy się na wątku poświęcenia własnego życia dla wyższej wartości, jakim jest dobro nienarodzonego dziecka. O ile za tę odważną decyzję bohaterce należy się podziw i szacunek, o tyle film można było wzbogacić wątpliwościami i argumentami drugiej strony. Można było nieco ubarwić historię, nie czynić jej tak banalną i schematyczną. Ale w sumie to jednak film telewizyjny, który inaczej byłby odbierany na małym ekranie po prognozie pogody. Jednak temat był zbyt nośny, by na nim nie zarobić – stąd premiera kinowa. Nie wdaję sie w rozważania typu, że film ma przekonać chorych do walki, zdrowych do oddawania krwi itd. Nie. Przecież reżyser nie kręci go z takim nastawieniem. Sama historia życia Agaty może kogoś przekonać. A film ma zaciekawić widza, powinien mieć dobry scenariusz i nie grać na emocjach najprostszymi środkami. Wtedy jest dziełem. Nad życie dziełem nie jest. Jest zwykłą, prostą i trochę zbyt ckliwą opowieścią o człowieku, jego wielkiej miłości i jeszcze większym poświęceniu. Jeśli ktoś nie zna historii Agaty – powinien koniecznie obejrzeć.
Prawdziwe historie to telewizyjny cykl filmów realizowanych przez TVN. Nad życie, najnowsza produkcja z tej serii, zdaniem stacji była tak dobra, że postanowiono przenieść ją na duży ekran. „Prawdziwe historie były realizowane z myślą o emisji telewizyjnej, ale myślę, że poziom artystyczny i obsada tych filmów jak najbardziej uzasadniają wprowadzenie ich do kin”, mówi Bogdan Czaja, zastępca dyrektora programowego TVN. Chyba rzeczywiście Nad życie to najlepszy film zrealizowany przez tę stację. Ciepła, pełna miłości historia ze świetnymi kreacjami Olgi Bołądź i Danuty Stenki. Ale czy rzeczywiście tak dobra, by obronić się jako hit kinowy? Niekoniecznie. Od kina wymagam trochę więcej niż od produkcji telewizyjnej. Nie mogę napisać szczerze, żeby ten film jakoś mocno mnie poruszył. Sama historia 4 lata temu tak, ale film już nie bardzo. Może trochę dlatego, że wiedziałem, jak się zakończy? Ale również dlatego, że jest bardzo wyidealizowanym portretem wielkiej siatkarki, jej pośmiertną laurką. Przesłodzoną i momentami ciężko strawną. Scen siatkarskich praktycznie nie ma (poza zdawkowym początkiem), bo nie one stanowią oś opowieści. Szkoda. Koncentrujemy się na wątku poświęcenia własnego życia dla wyższej wartości, jakim jest dobro nienarodzonego dziecka. O ile za tę odważną decyzję bohaterce należy się podziw i szacunek, o tyle film można było wzbogacić wątpliwościami i argumentami drugiej strony. Można było nieco ubarwić historię, nie czynić jej tak banalną i schematyczną. Ale w sumie to jednak film telewizyjny, który inaczej byłby odbierany na małym ekranie po prognozie pogody. Jednak temat był zbyt nośny, by na nim nie zarobić – stąd premiera kinowa. Nie wdaję sie w rozważania typu, że film ma przekonać chorych do walki, zdrowych do oddawania krwi itd. Nie. Przecież reżyser nie kręci go z takim nastawieniem. Sama historia życia Agaty może kogoś przekonać. A film ma zaciekawić widza, powinien mieć dobry scenariusz i nie grać na emocjach najprostszymi środkami. Wtedy jest dziełem. Nad życie dziełem nie jest. Jest zwykłą, prostą i trochę zbyt ckliwą opowieścią o człowieku, jego wielkiej miłości i jeszcze większym poświęceniu. Jeśli ktoś nie zna historii Agaty – powinien koniecznie obejrzeć.