MIRROR MIRROR
Królewna Śnieżka
2012, USA
fantasy, reż. Tarsem Singh
Tę baśń braci Grimm zna chyba każdy więc najwyższa pora przedstawić ją w zupełnie innym świetle. W końcu ile takich samych inscenizacji można jeszcze wytrzymać? Dlatego pochodzący z Indii Tarsem Singh zaproponował nieco inne, dość ożywcze spojrzenie na tę klasyczną historię. Reżyser nie jest postacią zupełnie nieznaną, ma na swoim koncie m.in. Celę z Jennifer Lopez i dość przeciętny, ale efektowny i widowiskowy Immortals Bogowie i Herosi. Niewiele jak na kilkanaście lat pracy, ale jednak. Teraz ewidentnie nadgania stracony czas, bo jeszcze na ten rok zapowiedziana jest jego wersja słynnego Westworld (Świat Dzikiego Zachodu) Crichtona z 1973 roku. To była bardzo udana próba połączenia westernu z science-fiction, z niezapomnianą rolą Yula Brynnera, który jako zaprogramowany robot przerażał bardziej niż dzisiejsze komputerowe horrory. Mam jednak nadzieję, że tego tematu Tarsem nie potraktuje tak frywolnie jak Królewnę Śnieżkę.
Mam dość mieszane uczucia co do jego filmu, jednak ze znaczną przewagą tych pozytywnych. Tarsem tak bardzo zmienił treść baśni (nawet tytuł nadał nowy), że trzeba mu pogratulować odwagi, bo zabieg to wielce ryzykowny. Moim zdaniem opłaciło się. Film jest zabawny, efektowny i zachwyca pomysłowością, dlatego nie sposób się nudzić na tej znanej przecież opowieści. Niespodziewane zwroty akcji wzmagają ciekawość, co też nowego wydarzy się za moment. Reżyser bawiąc się konwencjami serwuje sporą dozę ironii i absurdu. Czy nie jest go za dużo – to już kwestia gustu. Film jest dopracowany inscenizacyjnie (świetne stroje, znakomite plenery), ale oczywiście nie wszystko jest idealne. Sceny, jak królowa wynurza się sucha z jeziora albo krasnoludki na dziwacznych szczudłach można było sobie darować. Ale ogólnie jest nieźle, może trochę gorzej jeśli chodzi dialogi, które nie powalają, choć jest kilka naprawdę śmiesznych momentów, głównie w wydaniu macochy Śnieżki („to nie są zmarszczki, to fałdki„). W tej roli Julia Roberts, która jako zła królowa wypada naprawdę przekonująco. Śnieżkę zagrała Lily Collins, córka Phila Collinsa.
Mirror Mirror to jedna z ciekawszych ostatnio produkcji kina familijnego, która zaskakuje niezwykle nowatorskim podejściem do starej opowieści. A sama końcówka jest świetną puentą tego filmu – reżyser parodiując Bollywood po raz kolejny puszcza do nas oko i prosi, by się uśmiechnąć i nie brać tego wszystkiego zbyt poważnie.
Mam dość mieszane uczucia co do jego filmu, jednak ze znaczną przewagą tych pozytywnych. Tarsem tak bardzo zmienił treść baśni (nawet tytuł nadał nowy), że trzeba mu pogratulować odwagi, bo zabieg to wielce ryzykowny. Moim zdaniem opłaciło się. Film jest zabawny, efektowny i zachwyca pomysłowością, dlatego nie sposób się nudzić na tej znanej przecież opowieści. Niespodziewane zwroty akcji wzmagają ciekawość, co też nowego wydarzy się za moment. Reżyser bawiąc się konwencjami serwuje sporą dozę ironii i absurdu. Czy nie jest go za dużo – to już kwestia gustu. Film jest dopracowany inscenizacyjnie (świetne stroje, znakomite plenery), ale oczywiście nie wszystko jest idealne. Sceny, jak królowa wynurza się sucha z jeziora albo krasnoludki na dziwacznych szczudłach można było sobie darować. Ale ogólnie jest nieźle, może trochę gorzej jeśli chodzi dialogi, które nie powalają, choć jest kilka naprawdę śmiesznych momentów, głównie w wydaniu macochy Śnieżki („to nie są zmarszczki, to fałdki„). W tej roli Julia Roberts, która jako zła królowa wypada naprawdę przekonująco. Śnieżkę zagrała Lily Collins, córka Phila Collinsa.
Mirror Mirror to jedna z ciekawszych ostatnio produkcji kina familijnego, która zaskakuje niezwykle nowatorskim podejściem do starej opowieści. A sama końcówka jest świetną puentą tego filmu – reżyser parodiując Bollywood po raz kolejny puszcza do nas oko i prosi, by się uśmiechnąć i nie brać tego wszystkiego zbyt poważnie.