TALL MAN
Człowiek z Cold Rock
2012, Francja, Kanada, USA
thriller, reż. Pascal Laugier
Bardzo ciekawy, choć strasznie pogmatwany film. Przynajmniej nie można mu zarzucić przewidywalności. Gdy już nam się wydaje, że wiemy o co chodzi i co zaraz się wydarzy, następuje zwrot akcji i znowu nie wiemy nic. To zasługa jednego z najbardziej oryginalnych i dobrze przemyślanych scenariuszy, jakie pojawiły się ostatnio w kinie. Pascal Laugier, który nie tylko wyreżyserował, ale także wymyślił całą historię, dał się już poznać 4 lata wcześniej niezłym i również zaskakującym horrorem Martyrs – Skazani na strach, który miłośnikom mrocznego kina gorąco polecam. Człowiek z Cold Rock z niezrozumiałych dla mnie powodów nie trafił jeszcze do naszych kin (podobno we wrześniu?), choć swoją premierę miał w marcu i już zdążył ukazać się na DVD. Chyba ktoś zaspał….
W miasteczku Cold Rock kilka lat temu czas się zatrzymał. Mieszkańcy bez pracy i pieniędzy smutki topią w alkoholu serwowanym w lokalnym barze, który jest tu jedyną atrakcją. Rozprawiają o tajemniczym wysokim mężczyźnie (Tall Man), który porywa dzieci i jest postrachem okolicy. Gdy znika syn miejscowej lekarki Julii (znakomita Jessica Biel), ta rusza w pościg za porywaczem. I niestety o fabule tylko tyle mogę napisać, by nie zdradzić zbyt wiele i nie zepsuć przyjemności oglądania filmu, którego głównym atutem jest przecież zaskoczenie. Historia zaczyna się banalnie, jak setki innych, zapewniam jednak, że dalej jest znacznie ciekawiej, a porywacz wcale nie jest tępym osiłkiem, jak w wielu innych horrorach czy thrillerach. Sama końcówka nieco rozczarowuje, troszkę gubi mroczny klimat opowieści (na szczęście nie jest idiotycznie hollywoodzka), ale jej nie psuje. Film cały czas trzyma w napięciu, warsztatowo jest dość sprawnie zrobiony i świetnie zagrany. Panna Biel (czy raczej już pani, bo w 18 sierpnia poślubiła Justina Timberlake’a) jest stworzona do takich ról. Jedyne, co mi przeszkadzało, to że jej rany dziwnie szybko się zagoiły (zwłaszcza wyrwany przez psa kawałek brody), ale to w sumie drobiazg. Bardzo lubię tę aktorkę i gratuluję Justinowi. A gdy nasi dystrybutorzy się wreszcie obudzą, wszystkich czytelników zapraszam do kina. Obecność obowiązkowa.
W miasteczku Cold Rock kilka lat temu czas się zatrzymał. Mieszkańcy bez pracy i pieniędzy smutki topią w alkoholu serwowanym w lokalnym barze, który jest tu jedyną atrakcją. Rozprawiają o tajemniczym wysokim mężczyźnie (Tall Man), który porywa dzieci i jest postrachem okolicy. Gdy znika syn miejscowej lekarki Julii (znakomita Jessica Biel), ta rusza w pościg za porywaczem. I niestety o fabule tylko tyle mogę napisać, by nie zdradzić zbyt wiele i nie zepsuć przyjemności oglądania filmu, którego głównym atutem jest przecież zaskoczenie. Historia zaczyna się banalnie, jak setki innych, zapewniam jednak, że dalej jest znacznie ciekawiej, a porywacz wcale nie jest tępym osiłkiem, jak w wielu innych horrorach czy thrillerach. Sama końcówka nieco rozczarowuje, troszkę gubi mroczny klimat opowieści (na szczęście nie jest idiotycznie hollywoodzka), ale jej nie psuje. Film cały czas trzyma w napięciu, warsztatowo jest dość sprawnie zrobiony i świetnie zagrany. Panna Biel (czy raczej już pani, bo w 18 sierpnia poślubiła Justina Timberlake’a) jest stworzona do takich ról. Jedyne, co mi przeszkadzało, to że jej rany dziwnie szybko się zagoiły (zwłaszcza wyrwany przez psa kawałek brody), ale to w sumie drobiazg. Bardzo lubię tę aktorkę i gratuluję Justinowi. A gdy nasi dystrybutorzy się wreszcie obudzą, wszystkich czytelników zapraszam do kina. Obecność obowiązkowa.