BREATHLESS
Bez tchu
2012, USA
thriller, reż. Jesse Baget
Czy można uznać za atrakcyjny film, którego cała akcja toczy się w jednym pomieszczeniu, występuje w nim tylko pięcioro aktorów, a większość czasu zajmuje dialog między dwiema kobietami? Wszystko zależy od punktu widzenia, ale na pewno pomaga dobry scenariusz i świetne aktorstwo. W filmie Bez tchu jedno i drugie jest na średnim poziomie. Obsada w stylu „20 lat później”: dwa razy grubszy niż zwykle Val Kilmer, stary i siwiejący Ray Liotta oraz posunięta w latach Gina Gershon (która jednak nadal jest warta grzechu). I to ona jest najważniejsza w tej opowieści, praktycznie nie schodzi z ekranu. Jest osią bardzo zgrabnej intrygi, mającej na celu pozbycie się będącego ciągle na bakier z prawem męża oraz ucieczkę z jego pieniędzmi, które zdobył podczas ostatniego napadu. Film jest zdecydowanie przegadany, dialogi po prostu nie mają końca. Jednocześnie jest bardzo brutalny i zarazem dość absurdalny (raczej trudno sobie wyobrazić wrzucanie poćwiartowanego męża do miksera). To raczej czarna komedia niż thriller. Ma w sobie coś z klimatów Tarantino – choć może to zbyt odległe skojarzenie? Dialogi na pewno nie są na jego poziomie, ale absurdalność sytuacji już tak. Zdecydowanie brakuje tutaj tempa. Cała mozolnie rozwijająca się akcja prowadzi do zaskakującego finału, dzięki któremu nie można uznać czasu poświęconego na obejrzenie filmu za stracony. Jednak potrzeba dużo cierpliwości, by dotrwać do końca.