TRESPASS Anatomia strachu

Trespass Anatomia strachu recenzja Kidman CageTRESPASS
Anatomia strachu
2011, USA
thriller, reż. Joel Schumacher

altaltaltaltalt

Nicolas Cage to dla mnie fenomen. Jak człowiek z jedną i zawsze tą samą miną cierpientnika mógł zagrać w tylu świetnych filmach? To niepojęte. Ale o ile szanuję go za Dzikość serca, Zostawić Las Vegas, Twierdzę, Bez twarzy, Con Air czy Miasto aniołów, o tyle jego ostatnie „dzieła”: Polowanie na czarownice, Piekielna zemsta, Ghost Rider 2 itp. powodują, że rozmienia swoją sławę na drobne. Widać, że dla kasy zagra w każdym gniocie. Z kolei Nicole Kidman też najlepsze lata ma za sobą. Ale ma jedną przewagę nad Cagem: jest nadal piękną i atrakcyjną kobietą. Czy dzięki temu gra lepiej? Nie, lecz przynajmniej miło na nią patrzeć. Aż szkoda, że ta szacowna para dała się namówić do występu w tak przeciętnym filmie jak Anatomia strachu (notabene – znów idiotyczne tłumaczenie tytułu przez polskich mądralińskich. Ci ludzie nigdy się niczego nie nauczą. Gdzie tu strach, gdzie ta anatomia?). Dali się namówić nie byle komu, w końcu Joel Schumacher nakręcił parę dobrych filmów. Tylko że to było dwie dekady temu. Znane nazwiska oczywiście przyciagają do kina, ale też wzmagają apetyt na wyjątkowe widowisko. Nie w tym przypadku.
   Historia jakich wiele. Bogate małżeństwo – on handluje diamentami, ona zajmuje się domem. On wiecznie zajęty, ona piękna i znudzona. Są wyraźnie zmęczeni sobą, jak i monotonnym życiem w okazałej rezydencji. Sytuacja typowa dla wielu związków – duże pieniądze i szczera miłość rzadko idą w parze. Testem dla ich związku będzie napad rabunkowy. Pozornie ciekawe, ale ile już było takich filmów? Temat stary jak świat, napięcie sztuczne, Cage taki jak zawsze (cierpiący), zaś bandyci wyjątkowo nieudolni. Zamiast dążyć do celu (wszak czasu mają niewiele, zanim ochrona się zorientuje, że coś jest nie tak), zaczynają się sprzeczać, dyskutować, wreszcie zwierzać napadniętym (!). Nie są w stanie nikogo przerazić, a ich nieporadność jest aż zabawna. To taki komiczny element w tym bardzo poważnym filmie. Momentami czujemy się jak na terapii rodzinnej. Czy więc można było więcej wyciągnąć z tak słabego scenariusza? Chyba nie. Ale gdyby nie udział gwiazd (trochę już wyblakłych, ale jednak gwiazd), wstyd byłby mniejszy. Nawet trudno winić Cage’a i Kidman. To role napisane dla początkujących aktorów, a nie laureatów Oscara. Reżyser powinien to wiedzieć i inaczej dobrać aktorów – ale wtedy nikt by nie poszedł do kina…
   Mam wrażenie, że film był robiony bez przekonania, jakby nikomu się nie chciało. Nie wysilił się reżyser, zawiedli też aktorzy, których gra jest sztuczna i drętwa (zwłaszcza rabusie). Jednak poszukajmy czegoś pozytywnego. …… Nic mi nie przychodzi do głowy. Nie, przepraszam, znalazłem! Otóż głównym walorem filmu są liczne zwroty akcji – niestety jest ich tak wiele, że stają się absurdalne i groteskowe. I to jest właśnie siła tego obrazu. Ale tylko pod warunkiem, że przymrużymy oko – wtedy ten film nie jest taki zły. Momentami nawet zabawny i intrygujący. Tyle że ta historia była bardzo na serio…
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: