SAXON
Thunderbolt
2018
Zawsze pisząc o zespole Saxon podkreślam jego znaczenie dla rozwoju brytyjskiego rocka (w końcu to między innymi on tworzył fundamenty NWOBHM) i wyrażam szacunek, że po ponad 40 latach grupa nadal działa i ma się całkiem dobrze dostarczając co dwa lata kolejne płyty ze znakiem jakości. Wprawdzie narzekałem na poprzedni krążek Battering Ram, bo też był wyjątkowo bezbarwny, pozbawiony dobrych melodii, zupełnie odwrotnie niż świetny Sacrifice z 2013 roku. Cóż, nie zawsze wychodzi idealnie. A jak jest teraz? Czy panowie przez te dwa lata nieco się ogarnęli? Zdecydowanie tak. Ich 22. album uderza niczym grom z jasnego nieba, więc tytuł Thunderbolt jest jak najbardziej na miejscu.
To właśnie dynamiczne, rozpędzone utwory z porywającymi solówkami Paula Quinna i Douga Scarratta stanowią o sile wydawnictwa. O ile następujący po patetycznym intro utwór tytułowy daje niezły przedsmak tego, co nas czeka, o tyle potem Saxon na dobre się rozkręca i serwuje najpierw napisaną w hołdzie Motörhead kompozycję They Played Rock And Roll utrzymaną w stylu znanym z kapeli Lemmy’ego, później pełen ostrych riffów Predator, w którym będącego w znakomitej formie Biffa Byforda wspomaga znany z Amon Amarth Johan Hegg (jego mroczny wokal brzmi nieco dziwacznie, ale samo nagranie palce lizać), wreszcie prawdziwa petarda – najostrzejszy i najszybszy w zestawie Sniper, kawałek wręcz thrashowy, ale z dobrą wyrazistą melodią. Te kilka tytułów wystarczy za rekomendację, a jest jeszcze kapitalny i także czadowy Speed Merchants. Z kolei nie przekonują mnie wolniejsze, sabbathowe utwory, choć z drugiej strony trudno im coś konkretnego zarzucić. Jeszcze Sons Of Odin, który mocno przypomina słynne Heaven And Hell wyśpiewane przez nieodżałowanego Dio, dzięki fajnemu refrenowi daje radę, ale już okraszony orkiestrowym tłem Nosferatu (The Vampire’s Waltz), podany tu nie wiedzieć czemu aż w dwóch wersjach, ciągnie się jak flaki z olejem. Nie szkodzi, reszta nagrań nadrabia to z nawiązką.
Thunderbolt to kolejna porcja solidnego, ciężkiego rocka w starym, dobrym stylu. Owszem, Saxon miał płyty znacznie lepsze, jak wspomniana wyżej Sacrifice, ale i tej nie musi się wstydzić. Panowie wymiatają niczym młodziki, a formy wokalnej zbliżającemu się do 70-tki Byfordowi wielu młodszych kolegów może tylko pozazdrościć. Heavymetalowcy z Barnsley wrócili na właściwą drogę i kto wie, może w 2020 roku przygotują jeszcze lepszy krążek. Energii i chęci im na pewno nie zabraknie, a omawiany album będą promować m.in. u boku innych weteranów, Judas Priest.