SAXON Battering Ram

Saxon Battering Ram recenzjaSAXON
Battering Ram
2015

Jeśli miałbym wskazać jakąś kapelę z rodzącego się na początku lat 80. nurtu NWOBHM, która z powodzeniem przetrwała próbę czasu, w ścisłej czołówce z pewnością znalazłby się Saxon. Panowie mają się świetnie, regularnie co 2 lata serwują słuchaczom nowy, co najmniej przyzwoity album z solidną porcją ciężkiego rocka w starym, dobrym stylu. Jest melodyjnie i przebojowo, ale nigdy tandetnie. Podobnie prezentuje się ostatnie dzieło Brytyjczyków zatytułowane Battering Ram. Może i nie powala na kolana, bo to wszystko już było, nawet znacznie lepiej zagrane, jak choćby na ostatnim krążku Sacrifice, lecz poniżej pewnego poziomu grupa nie schodzi. Można to lubić lub nie, akceptować pewną stagnację lub oskarżać muzyków o brak rozwoju i powielanie ogranych patentów. Ja wybieram to pierwsze. Nie dlatego, że Battering Ram to dzieło wybitne, bo daleko mu do tego – jest do bólu przeciętne i wtórne. Dlatego, że zwyczajnie pasuje mi taki rodzaj grania. Aczkolwiek odrobina wyrazistości poszczególnym kawałkom by nie zaszkodziła…
Była beczka miodu, pora na łyżkę dziegciu. „Nowy album jest bardziej skoncentrowany na konkretnej formule, to nie swobodne balansowanie między hardrockowymi i metalowymi elementami. Byliśmy bardziej konkretni” – tak mówił o płycie wokalista zespołu. No chyba jednak tak nie jest. Pisanie o gitarowych dialogach Quinna i Scarratta, przyzwoitym śpiewie Byforda czy perfekcji brzmienia mija się z celem, gdy same kompozycje są słabe. Co z tego, że dobrze się słucha tych klasycznie skonstruowanych kawałków, skoro wszystkie są takie same? Owszem, płytę wyprodukował znany z poprzedniego albumu Andy Sneap, więc wszystko brzmi jak należy, lecz brakuje ciekawych riffów i zapamiętywalnych melodii, jest do bólu schematycznie i nudnawo, a całość dopełnia kiczowata okładka. Wyjątek stanowi zamykający wydawnictwo Kingdom Of The Cross z podniosłą melorecytacją na tle klimatycznego podkładu, ale pasuje tu jak kwiatek do kożucha. Od biedy wybroni się też lżejszy Queen Of Hearts, jednak to też nie to, co tygrysy lubią najbardziej. Te surowe, typowe dla Saxon dynamiczne, pełne ognia kompozycje niestety wypadają przeciętnie. Nie polecę żadnej (no może poza tytułową – w tym nijakim towarzystwie ta daje radę), a jak ktoś nie wie, co mam na myśli, odsyłam do poprzedniego krążka – tam były liczne smaczki, zmiany tempa i przede wszystkim dobre melodie. Było czadowo i wyraziście, zupełnie odwrotnie niż teraz. Mam nadzieję, że Battering Ram to tylko chwilowa obniżka formy. Mam sentyment do Saxon i nie chciałbym, by kapela zżerała własny ogon wykonując tak miałkie kawałki. Chłopaki zbyt wiele dobrego zrobili dla rocka. Nadal im kibicuję, niech dalej grają swoje, ale nie w ten sposób. Może dłuższa przerwa pomoże stworzyć coś ciekawszego?

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: