GOV’T MULE
Dark Side Of The Mule
2014
Mam wielki szacunek do bluesrockowej formacji Gov’t Mule. Dałem temu wyraz recenzując ostatni studyjny krążek Amerykanów Shout!, jedną z najciekawszych płyt 2013 roku. Warren Haynes i spółka wydają równie wiele krążków koncertowych (a jak przystało na solidną rockową formację w wersji live prezentują się znakomicie), jednak zgodnie z przyjętą zasadą unikam recenzowania albumów, które nie przynoszą nowego materiału. Wyjątki robię rzadko, lecz skoro Gov’t Mule gra covery Pink Floyd, nie mogę tego przemilczeć. Koncert w bostońskim Orpheum Theatre odbył się w 2008 roku więc na premierę płytową musieliśmy czekać aż 6 lat (pominę zawiłe tłumaczenia Haynesa dlaczego), a wersja winylowa wyjdzie jeszcze później, bowiem 13 stycznia 2015. Dodam jeszcze, iż z okazji 20-lecia istnienia kapeli panowie szykują kolejne niespodzianki dla fanów w postaci innych równie archiwalnych wydawnictw. Dark Side Of The Mule (albumu z kompozycjami Pink Floyd inaczej nie wypadało nazwać) jest z nami od grudnia, i to zarówno w wersji wypasionej 3CD+DVD (gdzie mamy pełny zapis występu wraz ze starymi kawałkami Gov’t Mule), jak i pojedynczej, na której się skoncentruję, zawierającej wyłącznie floydowskie kawałki.
Nie będę powtarzał zachwytów nad wirtuozerią muzyków, bo to jest oczywiste – chłopaki grają od 20 lat i nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Tutaj rzetelnie odegrali najważniejsze utwory Brytyjczyków ze słynnej Ciemnej strony księżyca, dodali Shine On You Crazy Diamond, Wish You Were Here i Comfortably Numb, a zaczęli od wygładzonej wersji One Of These Days, i tak oto powstał swoisty floydowski Greatest Hits. Ja właściwie mam tylko jedno pytanie: po co? Po jaką cholerę zacna kapela odgrywa toczka w toczkę kawałki innej zacnej kapeli? Rozumiem, że na koncercie to może być ciekawostka, ale jeśli w planie jest oficjalne wydanie tego materiału, to wypadałoby się bardziej postarać. Nie sztuka skopiować klasykę – sztuką jest dodać coś od siebie, na nowo zinterpretować znane na pamięć kompozycje, odznaczyć na nich własne piętno, a przecież co jak co ale improwizować panowie potrafią. Na Dark Side Of The Mule tego zabrakło i stąd moja niska ocena tego wydawnictwa. Jest ono bowiem kompletnie niepotrzebne. Nie wnosi żadnej wiedzy na temat zespołu Haynesa poza tą, że jego zespół potrafi wiernie odegrać to, co inni kiedyś wymyślili. Wow!
Ja oczywiście z przyjemnością wysłuchałem tego albumu, czułem się jak na koncercie Pink Floyd i gdyby nie inna nazwa na okładce, może bym nie zauważył różnicy (nawet słynną wokalizę Clare Torry z Great Gig In The Sky śpiewa tu Durga McBroom, znana z występów w chórkach zespołu Pink Floyd). W tym przypadku to jednak wcale nie komplement. Żałuję, że świetna kapela zmarnowała szansę na bardziej ekscytujące wykonanie rockowej klasyki. Mimo wszystko wolę wersje oryginalne.