Real Madryt wygrał swój trzeci ligowy mecz z rzędu pokonując na Santiago Bernabéu baskijski Athletic Bilbao 3-1. Godzina 12 w niedzielę to nie najlepszy termin rozgrywania spotkań, nic więc dziwnego, że piłkarze byli ospali i minęło ponad 20 minut, zanim oddali pierwszy strzał i zaczęli łapać właściwy rytm. Lepsze wrażenie sprawiali goście, opanowali środek pola i naciskali Królewskich na ich połowie, jednak niewiele z tego wynikało. Tymczasem Real dysponuje taką kadrą, że nawet grając na pół gwizdka potrafi nagle się obudzić i mocno ukąsić. Tak było w 26 minucie, gdy po świetnym zagraniu Benzemy prowadzenie uzyskał najlepszy na boisku Isco. To prawdziwy skarb Realu – idealnie wprowadził się do nowej drużyny, gra bez kompleksów i dyryguje starszymi kolegami. Wielki mecz rozegrał też Luka Modrić, który był dosłownie wszędzie, odbierał wiele piłek i mocno parł do przodu. Po zdobyciu gola Blancos znów uspokoili grę, pozwalali pograć przyjezdnym i starali sie wyprowadzać szybkie kontry. To styl niezbyt piękny, który znamy doskonale z poprzedniego sezonu. Na madrycką tiki-takę trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się jednobramowym prowadzeniem, błysnął geniusz Cristiano Ronaldo, który w samej końcówce zdobył głową drugiego gola. To dopiero jego pierwsze trafienie w tym sezonie.Druga połowa była znacznie szybsza i działo się więcej pod obiema bramkami. Athletic napierał, Real kontrował, ale trzeba przyznać, że Królewscy, chociaż nie forsowali tempa, cały czas mieli mecz pod kontrolą. Gdy w 73 minucie kapitalnym strzałem swoją drugą bramkę zdobył Isco, było po zawodach. Wprawdzie kilka minut później goście zanotowali honorowe trafienie, ale to niczego nie zmieniło. Trzy punkty pozostały w Madrycie, Real zagrał lepiej niż w dwóch poprzednich meczach, lecz do optymalnej formy jeszcze sporo brakuje.
