Kim był Bob Marley wie chyba każdy miłośnik muzyki. To jedna z najbardziej znanych postaci, legendarny jamajski wokalista, główny propagator reggae, któremu ten gatunek zawdzięcza rozkwit i popularność. Artysta doczekał się filmowej biografii (Marley, reż. Kevin Macdonald), a płyta Legend z największymi jego przebojami jest do dzisiaj najlepiej sprzedawanym albumem reggae (nakład ponad 25 mln). Nic więc dziwnego, że wciąż powstają wszelkie kompilacje i przeróbki jego utworów. Bob Marley nawet 31 lat po śmierci żyje i ma się dobrze. Wciąż inspiruje ludzi na całym świecie, a dla wytwórni płytowych nadal jest kurą znoszącą złote jaja.
Właśnie na rynku pojawiło się takie jajo – kolejna kolekcja, tym razem dubowych wersji jego piosenek. Mówię o rynku płytowym, bo w formie cyfrowej nagrania były dostępne już od ponad dwóch lat (od lutego 2010, kiedy to Bob obchodziłby 65 urodziny). Słowo Vol.1 w tytule oznacza, że będą kolejne części dubowych wycieczek po katalogu Marleya. O co w ogóle chodzi? Dub to technika przetwarzania nagrań muzycznych (głównie z gatunku reggae), eksponująca zwłaszcza sekcję rytmiczną (bębny, bas), powstała na Jamajce w latach 70. Technika dub skupia się na wybranym elemencie nagrania, który w wersji oryginalnej pozostaje na dalszym planie. Z reguły w nagraniu dub pomija się wokal. W ten sposób przetworzone piosenki Marleya znajdziemy na płycie In Dub Vol.1. Wokalu niewiele, jest za to transowe brzmienie i sporo basu. Większość z tych wersji jest dostępna na płycie po raz pierwszy, tylko niektóre były wcześniej wydane na EP-kach lub jako strony B singli. W efekcie miłośnicy Marleya otrzymali ciekawy album z innym spojrzeniem na muzykę mistrza, natomiast wszyscy pozostali spokojnie mogą sobie tę płytę darować. Utwory przetworzone i pozbawione wokalu straciły swój urok i czar. Ale też nikt nie zachwala tego wydawnictwa jako składanki hitów artysty. Tutaj i tak nic nie przebije albumu Legend. In Dub Vol.1 to z założenia eksperyment i zabawa. Zarazem gratka dla fanów.