RUSH
Moving Pictures
1981
R2R
Kryzys, który na początku lat 80. dosięgnął w rock progresywny (pisałem o tym recenzując Script For A Jester’s Tear Marillion), najwyraźniej ominął jeden zespół – Rush, bo właśnie wtedy kanadyjska grupa wkraczała w najlepszy okres swojej twórczości. W 1981 roku wydała swój najlepszy progrockowy album Moving Pictures, a w kolejce czekały następne dzieła – Signals (1982) i Grace Under Pressure (1984), gdzie jednak brzmienie było już bardziej zdominowane przez syntezatory.
„Ogromnie lubię Moving Pictures. Ta kombinacja muzyki dość wyrafinowanej i hard rocka bardzo mnie satysfakcjonuje. Zawsze próbowaliśmy łączyć w swojej twórczości trzy rzeczy: złożoność formalną rocka progresywnego, piękne melodie i ekspresję hard rocka. Często nic z tego nie wychodziło, ale czasem osiągaliśmy dokładnie to, co sobie zamierzyliśmy.” Ta wypowiedź Geddy’ego Lee doskonale charakteryzuje tę płytę i wyjaśnia przyczyny jej wielkiego sukcesu. Idealna równowaga. Mimo typowych, pokręconych partii gitary, basu i perkusji, album jest bardzo melodyjny. Każdy z siedmiu Ruchomych Obrazów ma chwytliwy temat, którego nie burzą nagłe zmiany rytmu (jak na poprzednich krążkach). Wszystko jest tutaj na swoim miejscu, perfekcyjnie wyważone proporcje, ogromne bogactwo melodii i przede wszystkim znakomite kompozycje, z których każda jest na swój sposób doskonała. Otwierający płytę, pozornie prosty Tom Sawyer, z niesamowitymi wejściami syntezatorów i piękną solówką gitarową, stał się najbardziej znaną piosenką zespołu. Przebojowy potencjał mają też Limelight i Red Barchetta, które rozdziela instrumentalny Yyz – prawdziwy majstersztyk, demonstrujący najwyższej próby muzyczny kunszt kanadyjskiego tria. Warto wymieć też 11-minutowy The Camera Eye, bo to ostatni tak długi kawałek Rush – wielowątkowe, tęskne spojrzenie w lata 70. Urzeka do dzisiaj, pozostaje aktualny także w warstwie literackiej, prezentując opis wyizolowanego wielkomiejskiego społeczeństwa, gdzie każdy żyje sam, nie dba o innych, goni za kasą, ignorując wszelkie wyższe wartości. A wszystkich inwigiluje anonimowy obserwator, tytułowe Oko kamery.
Moving Pictures pozostaje najbardziej poukładaną i dopracowaną płytą Rush. Album był znakomitym łącznikiem między monumentalnością lat 70. i przebojowością kolejnej dekady. Muzycy pokazali, że podążając w bardziej komercyjnym kierunku nie trzeba rezygnować z rockowej sztuki i maestrii. Można to świetnie połączyć. Tylko że mało kto potrafi…
Nic nie wskazuje, by muzycy mieli kiedykolwiek przebić to dzieło. Chociaż ostatni album Clockwork Angels wskazuje na zwyżkę formy grupy, to jednak wciąż daleko jej do klimatów i melodyki Ruchomych Obrazów.
„Ogromnie lubię Moving Pictures. Ta kombinacja muzyki dość wyrafinowanej i hard rocka bardzo mnie satysfakcjonuje. Zawsze próbowaliśmy łączyć w swojej twórczości trzy rzeczy: złożoność formalną rocka progresywnego, piękne melodie i ekspresję hard rocka. Często nic z tego nie wychodziło, ale czasem osiągaliśmy dokładnie to, co sobie zamierzyliśmy.” Ta wypowiedź Geddy’ego Lee doskonale charakteryzuje tę płytę i wyjaśnia przyczyny jej wielkiego sukcesu. Idealna równowaga. Mimo typowych, pokręconych partii gitary, basu i perkusji, album jest bardzo melodyjny. Każdy z siedmiu Ruchomych Obrazów ma chwytliwy temat, którego nie burzą nagłe zmiany rytmu (jak na poprzednich krążkach). Wszystko jest tutaj na swoim miejscu, perfekcyjnie wyważone proporcje, ogromne bogactwo melodii i przede wszystkim znakomite kompozycje, z których każda jest na swój sposób doskonała. Otwierający płytę, pozornie prosty Tom Sawyer, z niesamowitymi wejściami syntezatorów i piękną solówką gitarową, stał się najbardziej znaną piosenką zespołu. Przebojowy potencjał mają też Limelight i Red Barchetta, które rozdziela instrumentalny Yyz – prawdziwy majstersztyk, demonstrujący najwyższej próby muzyczny kunszt kanadyjskiego tria. Warto wymieć też 11-minutowy The Camera Eye, bo to ostatni tak długi kawałek Rush – wielowątkowe, tęskne spojrzenie w lata 70. Urzeka do dzisiaj, pozostaje aktualny także w warstwie literackiej, prezentując opis wyizolowanego wielkomiejskiego społeczeństwa, gdzie każdy żyje sam, nie dba o innych, goni za kasą, ignorując wszelkie wyższe wartości. A wszystkich inwigiluje anonimowy obserwator, tytułowe Oko kamery.
Moving Pictures pozostaje najbardziej poukładaną i dopracowaną płytą Rush. Album był znakomitym łącznikiem między monumentalnością lat 70. i przebojowością kolejnej dekady. Muzycy pokazali, że podążając w bardziej komercyjnym kierunku nie trzeba rezygnować z rockowej sztuki i maestrii. Można to świetnie połączyć. Tylko że mało kto potrafi…
Nic nie wskazuje, by muzycy mieli kiedykolwiek przebić to dzieło. Chociaż ostatni album Clockwork Angels wskazuje na zwyżkę formy grupy, to jednak wciąż daleko jej do klimatów i melodyki Ruchomych Obrazów.