TESTAMENT Titans Of Creation

Testament Titans Of Creation recenzjaTESTAMENT
Titans Of Creation
2020

Rzadko opisuję płyty thrashmetalowe – nie cierpię growlingu ani wyścigów gitarowych, jeśli służą same sobie i nie są wplecione w dobrą melodię. A jednak mam słabość do zespołu Testament (choć ze starych płytę lubię tylko The Ritual, gdzie ikona amerykańskiego thrash metalu mocno złagodziła swoje brzmienie) i na ogół wysoko oceniam wydane przez nich krążki. Może dlatego, że Kalifornijczycy wielokrotnie (zwłaszcza ostatnio) wykraczali poza granice gatunku oferując różnorodne muzycznie utwory, a nie samo tępe łojenie. Tak było na Dark Roots Of Earth 8 lat temu i na Brotherhood Of The Snake w 2016 roku – na obu płytach zdecydowanie odświeżyli nieco zatęchłą formułę grania. Na nowym albumie poszli jeszcze krok dalej. Rozwalili system. Nie swoją wizją nadchodzącej apokalipsy, tylko samą muzyką.

W zasadzie mam sporą zagwozdkę z tym wydawnictwem. Zawiera wszystko to, od czego uciekam (wściekłe tempo non stop, nie za wiele melodii, brak wyrazistości nagrań), a jednak poziom wykonawczy i spójność stylistyczna tego agresywnego materiału powodują, że słucha się go świetnie. To muzyka klasyczna (nawiązuje do wczesnych płyt, również świetną okładką) i zarazem nowoczesna, pokazująca, jak powinien brzmieć thrash metal XXI wieku. Wspomniana spójność nie oznacza, że słuchamy 12 takich samych utworów, opartych na jednym riffie (jak to było na poprzedniku). Przeciwnie, dzieje się sporo, czasem zespół pędzi na złamanie karku (WWIII, False Prophet, Curse Of Osiris), innym razem bliżej mu do estetyki heavy metalu (Dream Deceiver, City Of Angels, Symptoms), zdarza się też, że miesza oba nurty, głównie w singlowym Night Of The Witch. Drugi singel, Children Of The Next Level ma dużo więcej czadu, efektownie otwiera wydawnictwo i od razu wyjaśnia słuchaczowi, czego oczekiwać dalej. Tak, dokładnie tak ostro jest przez całe 58 minut, a kluczową rolę (oprócz wokali Chucka Billy’ego) odgrywa idealna współpraca dwóch gitarzystów, Alexa Skolnicka i Erica Petersona, którzy fundują masę ognistych, wgniatających w fotel solówek, a także napisali wszystkie utwory.

Titans Of Creation znacząco przewyższa Brotherhood Of The Snake, i to pod każdym względem. Dla mnie to najlepszy krążek Amerykanów od wspomnianego The Ritual z 1992 roku. Jeśli grać thrash metal, to właśnie w ten sposób. Bez rozmemłania, ballad pod publikę, bez żadnych kompromisów, bardzo konkretnie, bardzo ciężko i piekielnie szybko.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: