TESTAMENT Dark Roots Of Earth

Testament Dark Roots Earth recenzjaTESTAMENT
Dark Roots Of Earth
2012

altaltaltaltalt

Grupa Testament nie rozpieszcza swoich fanów – od poprzedniej płyty The Formation Of Damnation minęły już cztery lata. Od razu z góry uprzedzę, że nie jestem fanem thrash metalu i w muzyce rockowej szukam również melodii, a nie wyścigów gitarowych i wykrzykiwania tekstów na głębokim wdechu. Dlatego mój stosunek do twórczości Amerykanów nie jest nabożny. Wręcz przeciwnie. Jeśli już ich doceniam, to bardziej za czasy The Ritual czy Low, niż ostatnie dokonania. Bardziej za ujarzmianie metalu niż za samo łojenie. Dlatego muszę przyznać, że po kilkukrotnym wysłuchaniu nowej propozycji mam mocno mieszane uczucia. Bo jest tak, jakbym słuchał dwóch różnych płyt. Pierwsza część to szybkie łojenie w starym stylu, druga z kolei przynosi muzykę lżejszą i melodyjną. Więc właściwie jaki jest nowy Testament? Kogo chce usatysfakcjonować? Kogoś takiego jak ja czy fana The Gathering? Problem w tym, że chyba obu naraz, a to trudne zadanie. Chyba niewykonalne, o czym na samym końcu.
To niezdecydowanie zespołu to wada nowej płyty. Jest niespójna. Mnie stanowczo bardziej odpowiada ta druga część. Cenię sprawność muzyków, wiem że czadowe numery jak Rise Up czy True American Hate mają coś z klimatu starych nagrań. Ale dla mnie muzyka to nie wyścig, kto zagra szybciej. Dlatego znacznie wyżej oceniam nagrania z drugiej części wydawnictwa. Zwłaszcza dwa: rozbudowaną, nastrojową balladę Cold Embrace (już widzę, jak szlag trafia fanów thrashu podczas jej słuchania) oraz porywające Throne Of Thorns, które zbyt szybko się kończy. Wkurza mnie, gdy dobry rockowy utwór zostaje wyciszony, jakby muzycy nie mieli pomysłu na normalne zakończenie. Ale jest jak jest. I tak to dla mnie najlepszy numer na płycie. Taki Testament lubię. Jednak te dwa utwory nie ratują płyty jako całości. Jest co najwyżej przeciętna, a to trochę mało jak na tak doświadczoną kapelę.
Zapoznałem się z opiniami dostępnymi w sieci o tym albumie. Są wyjątkowo skrajne, co dowodzi, że muzycy tym razem nie bardzo trafili w gusta. Dowiedziałem się więc, że płyta jest rewelacyjna („nowa jakość”) oraz że mocno rozczarowuje („najboleśniejsza porażka roku”); że Cold EmbraceThrone Of Thorns to świetne numery, jakich zabrakło na poprzednim krążku, oraz że to najsłabsze momenty albumu. Czyli jak zwykle – de gustibus….
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: