JUVENTUS-REAL 0-3 Veni vidi vici – Turyn zdobyty!

Juventus-Real 0-3 ćwierćfinał Liga Mistrzów 2017/2018Juventus? Znowu? Tak pewnie pomyślał niejeden kibic Realu, gdy madrytczycy wylosowali włoski klub w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów. Z jednej strony przywołało to wspomnienie ostatniego finału w Cardiff i 12. triumfu w tych rozgrywkach, gdy Królewscy wręcz roznieśli drużynę Allegriego. Ale nie można zapominać, że gdy Hiszpanie wcześniej trafiali na Włochów, przegrali wszystkie cztery dwumecze, ostatni w 2015 roku, gdy katem Los Blancos okazał się ich wychowanek Álvaro Morata. Juventus od kilku lat niepodzielnie rządzi we Włoszech, strzela dużo i traci mało bramek, a w Lidze Mistrzów od przyjścia Allegriego w 2014 roku nie przegrał jeszcze u siebie (13 zwycięstw i 7 remisów) i grał w dwóch z ostatnich trzech finałów. Trudno o bardziej niewygodnego rywala. Ale każda seria kiedyś ma swój koniec. Real od 2014 roku trzykrotnie wygrał te rozgrywki, więc można powiedzieć, że trafił swój na swego i dzisiaj, gdy te dwie wielkie drużyny zmierzyły się w Turynie, nie liczy się historia, bo trzeba zacząć pisać nową. Jej pierwszy rozdział Królewscy zapisali złotymi zgłoskami. Rozgromili Juventus 3-0 (pierwsza wygrana w Turynie od 56 lat) i są jedną nogą w półfinale Ligi Mistrzów. W Madrycie wystarczy dopełnić formalności.

Real zaczął wyśmienicie. Już w 3 minucie Isco dograł w pole karne, a Ronaldo trafił na 1-0. To jego 13. gol w Lidze Mistrzów, strzelał w każdym meczu tego sezonu. Od tego momentu madrytczycy oddali inicjatywę (skąd my to znamy?) i przez pół godziny to gospodarze grali w piłkę, jednak wobec zagęszczonej obrony Los Blancos nie potrafili wykorzystać swej przewagi. Skończyło się na strachu i jednej kapitalnej Cristiano Ronaldo przewrotka gol Liga Mistrzów 2018interwencji Navasa po strzale Higuaína. Real odgryzł się tylko raz, gdy niespodziewana bomba Kroosa w 36 minucie wylądowała na poprzeczce bramki Buffona. Do przerwy dużo więcej z gry mieli piłkarze Allegriego, ale prowadzili podopieczni Zidane’a. Po zmianie stron Bianconeri ruszyli ostro do ataku, ale znów niewiele z tego wynikało. Królewscy jak starzy wyjadacze przeczekali kwadrans, dali się gospodarzom wyszumieć, i ukąsili ponownie. W 63 minucie fantastycznego gola przewrotką zdobył Ronaldo, za co oklaskiwali go nawet obiektywni kibice z Turynu, i było pozamiatane. Na domiar złego Dybala po głupim faulu dostał drugą żółtą kartkę i gracze Starej Damy musieli grać w dziesięciu. Dalej się starali, dalej naciskali, ale skutek był podobny jak wcześniej. Tymczasem w 72 minucie po kapitalnej wymianie piłki między Cristiano a Marcelo Brazylijczyk strzelił na 3-0 i zamknął wynik. Mogły paść kolejne bramki (m.in. Kovačić zaliczył poprzeczkę, a CR7 w ostatniej akcji nie trafił do niemal pustej bramki), ale madrytczycy nie forsowali tempa, grali nonszalancko, z typową dla siebie flegmą i byli litościwi dla zdruzgotanych turyńczyków. I tak osiągnęli wynik marzenie, jakiego trudno było oczekiwać. Może i Juventus jest wielki w swojej lidze, od kilku lat rok w rok zdobywa mistrzostwo Włoch, ale na grający po profesorsku Real to nie wystarczy. Może i madrytczycy frajersko oddali ligę hiszpańską, może zlekceważyli rywala w Pucharze Króla i odpadli, ale w Lidze Mistrzów ta drużyna dostaje skrzydeł. I jeszcze jedno, co robi różnicę – Real ma Cristiano Ronaldo.


Plus meczu: Cristiano Ronaldo

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: