CELTA-REAL 2-2 Nowy rok stare błędy i znów wstyd za Real

Celta-Real 2-2 hiszpańska la liga 2017/2018Emocje w lidze hiszpańskiej skończyły się już w grudniu, ale to nie znaczy, że Real odpuszcza walkę i nie będzie starał się wygrywać swoich meczów. Zwłaszcza, że na razie zajmuje 4. miejsce i zanim choćby pomyśli o zbliżeniu się do kosmicznej w tym sezonie Barcelony, musi najpierw dogonić Valencię i Atlético. Ważniejsze jest co innego – udowodnienie, że wypaleni piłkarze nadal są godni nosić królewską koszulkę, pokazanie charakteru i ambicji, bo właśnie tego od września brakuje rozpieszczonym przez Zidane’a madrytczykom. Teraz trzeba wygrywać wszystko, bo inaczej po prostu nie wypada po skandalicznej postawie z jesieni 2017. Wygrane tytuły zobowiązują. Zawodnicy i trener plotą farmazony i zapewniają w wypowiedziach, że będą walczyć do końca, że nie poddadzą się, dopóki piłka w grze i są matematyczne szanse na tytuł, ale potem na boisku jakoś nie realizują tych pustych obietnic. Po falstarcie drugiego garnituru w Sorii (jeśli chodzi o grę, nie o wynik) dzisiaj szansę dostał wypoczęty pierwszy skład w meczu z Celtą w Vigo. I znów zawiódł po całości, identycznie jak tuż przed Wigilią. Nie było ani dobrej gry, ani wielkiej walki, a na drugą połowę madrytczycy w ogóle nie wyszli. Nie chcę się nad nimi pastwić, ale nie dają żadnych powodów, by ich chwalić.

Mecz na Balaídos był mniej więcej taki, jak większość spotkań Los Blancos w tym sezonie. Bez dokładności, bez tempa, bez gry zespołowej, bez dobrych akcji i okazji bramkowych, bez pomysłu, za to z dużą ilością błędów indywidualnych. Piłkarze chodzili po boisku, a grać zaczęli, gdy przegrywali po świetnym lobie Wassa z 33. minuty, gdy Navas zamiast w bramce stał 10 metrów przed nią. Wtedy błysnął Bale, w ciągu 2 minut strzelił dwa gole i Real schodził do szatni prowadząc! I to mimo fatalnej gry Marcelo, Modricia i wyjątkowo koszmarnej postawy Ronaldo. Portugalczyk psuł każdą piłkę, strzelał gdy trzeba było podawać i tylko się głupio uśmiechał, gdy sędzia nie gwizdał wydumanych fauli po upadkach maskujących jego niezdarne dryblingi. Niepojęte, co się stało z tym piłkarzem.

Gdy wydawało się, że Real ma mecz pod kontrolą i pójdzie za ciosem, po zmianie stron zamiast dominować, trzymać piłkę i starać się kontrolować grę, Królewscy tylko statystowali obserwując ładną grę Celty. Oddali inicjatywę, pozwalali rywalowi na zbyt wiele, czyli popełnili dokładnie te same błędy, co w meczu z Barceloną. Zidane znów nie przygotował żadnej taktyki, a w czasie gry nie reagował na boiskowe wydarzenia (późne i nietrafione zmiany). W efekcie gospodarze mieli sporo dobrych sytuacji, najlepszą zmarnował w 72. minucie Aspas (który notabene ma teraz na koncie więcej goli niż całe madryckie BBC) marnując rzut karny. Jedenastkę sprokurował Navas, lecz potem zmazał winę broniąc uderzenie Hiszpana. Wprawdzie złamał przepisy wychodząc 3 metry przed bramkę, ale sędzia nie nakazał powtórki. Jednak co się odwlecze to nie uciecze – Real dalej prosił się o gola i stracił go 10 minut później, gdy głową uderzał zupełnie niepilnowany Maxi Gómez. W ostatniej minucie szansę na wygranie meczu wzorcowo zmarnował Lucas uderzając z kilku metrów prosto w bramkarza, czym podsumował ten kiepski występ Królewskich.

Trudno powiedzieć jakim cudem w niecałe pół roku z maszynki do wygrywania Real zamienił się w jałowy zespół bez ambicji i umiejętności, ale tak właśnie jest. „Mamy teraz 3-4 miesiące rozgrywek bez marginesu na błąd”, mówił na przedmeczowej konferencji Zidane, a zawalił już pierwszy egzamin. I nie widać żadnych oznak poprawy (poza dzisiejszą postawą Bale’a, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni i sam Walijczyk nie dźwignie drużyny). Teraz trzeba uważać, by nie wypaść poza pierwszą czwórkę rozgrywek, bo tylko obecność w top 4 gwarantuje udział w Lidze Mistrzów. Z taką grą wcale nie będzie łatwo…


Plus meczu: Bale
Minus meczu: Cristiano Ronaldo, Navas, Marcelo

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: