Nowy rok – nowe nadzieje. Niestety gra stara – tak samo duszna i bezbarwna, bo dlaczego miałaby być inna? Pierwszy mecz Królewskich w 2018 roku nie był wielkim wyzwaniem – Real pojechał do Sorii, by na Estadio Los Pajaritos w 1/8 Pucharu Króla walczyć z drugoligową Numancią. Skład rezerwowy, jak można było przypuszczać, bo Zidane albo wystawia pierwszą jedenastkę, albo drugą, nic pośrodku. Jeśli ktoś liczył, że ambitne młodziki łatwo rozprawią się z rywalem, musiał się mocno zdziwić oglądając niezdarną grę madrytczyków. Ale powtórzę pytanie – dlaczego miałaby być inna? Starym wypalonym gwiazdom grać się nie chce (co najwyżej 45 minut), a ich zmiennicy chcą za bardzo – spinają się i nic im nie wychodzi. Są aż tak słabi czy to skutek ignorancji Zidane’a i trzymania ich na ławce przez połowę roku? Raczej to drugie. Ceballos – najlepszy piłkarz MME, LLorente – jeden z najlepiej odbierających piłkę pomocników w zeszłym roku, Theo – jeden z bardziej perspektywicznych młodych obrońców, Vallejo po fantastycznym sezonie we Frankfurcie – przecież oni wszyscy nagle nie zapomnieli, jak się gra, nie zatracili swoich umiejętności. Ale przez idiotyczną politykę kadrową trenera nie są w rytmie meczowym, nie czują piłki, brak im pewności siebie, marnują proste zagrania i nie potrafią przeprowadzić składnej akcji. Nawet Asensio, który w sierpniu był wynoszony ponad Mbappé, plątał się jak dziecko we mgle. Tak właśnie dzisiaj wyglądał mecz – totalny chaos na boisku, zero zgrania, zero dokładności, zero precyzji, zero kreatywności, gra była niechlujna i brzydka dla oczu. Królewscy oczywiście przeważali, niemal nie schodzili z połowy gospodarzy, ale nic z tego nie wynikało. Pierwszy celny strzał padł w 35. minucie, gdy Bale wykorzystał rzut karny po faulu na Lucasie. I tyle. Potem było bicie głową w mur i nawet pół godziny gry w przewadze niewiele pomogło. Przeciwnie – Numancia w 10-tkę stworzyła zagrożenie w 76. minucie trafiając w poprzeczkę.
Gdy wydawało się, że Real dowiezie do końca to wymęczone 1-0, w 89. minucie po szybkiej kontrze Lucas znów padł w polu karnym, sędzia dał się nabrać i podyktował drugą jedenastkę, którą na gola zamienił Isco. Mieliśmy więc powtórkę z poprzedniej rundy, gdzie w meczu z Fuenlabradą Real też grał słabo i zdobył dwa gole z karnych. Tym razem jednak madrytczycy postawili kropkę nad i – strzelili także gola z gry, zrobił to w 91. minucie Borja Mayoral ustalając wynik meczu na 3-0. Wynik lepszy niż gra? Zdecydowanie tak. Gra Realu nie tylko nie przekonuje, ale martwi każdego kibica Los Blancos. Jest żałosna, niegodna tak wielkiego klubu, aktualnego mistrza Hiszpanii, mistrza Europy i mistrza świata. I niczego nie tłumaczy fakt, że grał drugi garnitur. Założę się jednak, że Zidane będzie bardzo zadowolony.