OFFICE CHRISTMAS PARTY Firmowa gwiazdka

Office Christmas Party Firmowa gwiazdka recenzja AnistonOFFICE CHRISTMAS PARTY
Firmowa gwiazdka
2016, USA
komedia
reż. Josh Gordon, Will Speck

Trochę późno jak na „gwiazdkowy” film, ale przegapiłem premierę w grudniu więc przynajmniej obejrzałem przed kolejnymi świętami. Poza tym firmowa impreza to zawsze firmowa impreza, mniejsza z tym z jakiego powodu. Akurat tym razem nie było się czym zachwycać, więc w sumie dobrze, że nie zmarnowałem w grudniu czasu w kinie. To dziwne, bo nad tym pasztetem napracowało się wiele osób – aż trzy nad scenariuszem i dwie nad reżyserią, nawet zatrudniono znanych aktorów (Jason Bateman, Jennifer Aniston), a efekt wyjątkowo mizerny. Schemat goni schemat, gagi oklepane i nieśmieszne, postacie mało ciekawe, zachowania bohaterów niekonsekwentne, intryga mocno naciągana, realizm filmu zerowy, zapominamy go zaraz po seansie. O co chodzi? O prawo do zabawy, wszak to najważniejszy produkt każdej korporacji. Istnieją tylko po to, by raz w roku (albo i częściej) pracownicy mogli się wyszaleć, prawda? Gdy więc oschła pani prezes firmy informatycznej w ramach redukcji kosztów odwołuje zaplanowaną imprezę świąteczną, ta jednak się odbywa (bo przecież kto by się przejmował zdaniem szefowej), i jak łatwo zgadnąć, totalnie wymyka się spod kontroli. Jak imprezować, to na całego. Trzeba zdemolować lokal, porozwalać sprzęty, by następnego dnia nie było do czego wracać. I to tyle, cała treść.

Idiotyzm scenariusza w prostej przedświątecznej komedii można by było zaakceptować, ale pod jednym warunkiem: że coś za tym stoi, że jest naprawdę śmiesznie. Niestety nie jest. Firmowa gwiazdka jest ciężka i męcząca, pod koniec wręcz irytująca, gdy obserwujemy żałosne próby rozbawienia widza przy pomocy najbardziej prymitywnych środków (drukowanie penisów w 3D, facet przebrany za Jezusa podróżujący przez biuro na koniu, itp.). Ani prostacki humor, ani tym bardziej liczne wulgaryzmy nie ratują tego świątecznego gniota, a jeśli coś koniecznie miałbym pochwalić, to Jennifer Aniston, której postać odbiega od jej aktorskiego emploi i jako wredna zołza o niewyparzonym języku może się podobać. Reszta po prostu jest na planie. Niektóre postacie są sympatyczne, tylko co z tego, skoro film jako całość już taki nie jest? Firmowa gwiazdka to wymuszona, wtórna i przewidywalna do bólu, pozbawiona lekkości produkcja, którą lepiej omijać szerokim łukiem. Wystarczy obejrzeć trailer – trwa 2 minuty i jest tam wszystko co trzeba.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: