REAL-CELTA 1-2 Nieszczęścia chodzą parami…

Real Celta 1-2 ćwierćfinał Puchar Króla 2016/2017Real podejmował dzisiaj Celtę Vigo w ćwierćfinale Pucharu Króla. Podrażniony ligową porażką miał zareagować na boisku pokazując piękną i skuteczną grę, jakiej zabrakło trzy dni temu w Sewilli. Za madrytczykami przemawiała nie tylko historia strać (Galisyjczycy tylko raz wyeliminowali Królewskich z Pucharu, było to w… 1941 roku), lecz także fakt, iż ostatniej porażki na własnym stadionie w Pucharze Króla Real doznał aż 5 lat temu, gdy 18 stycznia 2012 (sic!) 2-1 pokonała go Barcelona. Chyba nikt w Madrycie nie wierzył, że ten sam wynik powtórzy Celta. A jednak tak się stało. Po 40 meczach bez porażki Real przegrał drugi raz z rzędu nie dając żadnych podstaw do optymizmu przed rewanżem.

Nie pora pastwić się nad Realem ani nadużywać słowa kryzys, lecz postawa i styl gry drużyny Zidane’a są dalekie od ideału. Są nawet dalekie od poziomu akceptowalności. Piszę o tym od dawna w wielu pomeczowych komentarzach i teraz nie dodam niczego nowego. Wszyscy twierdzący, że Real w Sewilli grał dobrze i przegrał pechowo przez dwa głupie błędy, musieli dziś przecierać oczy ze zdumienia. Boisko brutalnie zweryfikowało możliwości tej kadry. Nie da się wygrać grając toporny i schematyczny futbol. Nie można wygrać, gdy rywal jest szybszy, dokładniejszy, wyprzedza cię przy każdym podaniu. Wreszcie trudno wygrać, gdy się atakuje małą ilością graczy, jedynym pomysłem są wrzutki lub długie piłki do nikogo, a strzały są anemiczne (Ronaldo), niecelne (Morata, Lucas) lub ich w ogóle nie ma (Modrić). Osobne zdanie należy się Benzemie, który z 5 metrów nie trafił do pustej bramki, tu nawet nie trzeba nic dodawać. Real nie ma napastnika. A raczej ma – Mariano, lecz tego trener lekceważy i nie wpuszcza na boisko. Za mało kosztował i nie ma medialnego nazwiska.

Dzisiaj nic nie działało. Real nie stwarzał żadnych dobrych sytuacji wymieniając dziesiątki niepotrzebnych podań, grając wolno i niezdarnie. Czyli tak jak często w erze Zidane’a. Zwykle jednak dopisywało mu szczęście i madrytczycy ratowali się rzutem na taśmę. Teraz fortuna już nie sprzyja i trzeba po prostu pokazać jakość na boisku, wyjść poza schemat. To zrobiła Celta, której kontry siały zamęt, aż wreszcie jedna przyniosła gola (Aspas w 64 minucie). Dopiero wtedy Madryt przyspieszył i zaczął pokazywać, że mu zależy. Marcelo, który wcześniej zawalił bramkę, wyrównał 5 minut później, i gdy wydawało się, że remontada jest tylko kwestią czasu, Celta trafiła na 2-1. Katastrofalną stratę Lucasa w środku pola wykorzystał Jonny i uciszył Bernabéu. Wyrównać mógł Benzema, ale… patrz wyżej.

Pisałem wczoraj o minimalizmie Zidane’a. Małym nakładem sił i małą ilością rozwiązań trudno wygrywać. Od najlepszej drużyny świata trzeba wymagać więcej. Przynajmniej odrobiny kreatywności. Błędy w obronie Real powinien nadrabiać efektywnością z przodu, tymczasem to właśnie tutaj nie ma wiele do zaoferowania. Zawodnicy się nie rozumieją, nie wychodzą na pozycje, nie ubiegają rywala, tracą masę prostych piłek. Nie widać zadziorności i chęci wygrania z wszelką cenę. Tego, co pozwalało na efektowne remontady nawet wtedy, gdy nie szło. Dzisiaj przy wyniku 1-2 Real nie zrobił z przodu niczego ciekawego, nie siadł na przeciwniku, a jedyna bramkowa sytuacja Karima była dość przypadkowa. Margines błędu się skończył. Jeśli Real chce dalej grać w Pucharze Króla, musi za tydzień wygrać na Balaídos dwoma bramkami. Widząc to, co piłkarze zaprezentowali dzisiaj, nie wydaje się to realne.


Plus meczu: Casemiro, Marcelo
Minus meczu: Cristiano Ronaldo, Danilo, Morata, Benzema

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: