ATLETICO-REAL 0-3 Hat-trick Cristiano i Real znów rządzi w Madrycie

Atletico-Real 0-3 liga hiszpańska 2016/2017Derbi Madrile?o to po El Clásico drugi najważniejszy mecz w Hiszpanii. W dotychczasowych 264 spotkaniach Real wygrał 136 razy, przegrał 67. To Real niepodzielnie rządził w Madrycie przez 13 lat nowego milenium lecz potem u Los Colchoneros pojawił się Diego Simeone. Za niewielkie pieniądze zbudował wielką piłkarską potęgę i odmienił historię derbowych zmagań. Pod jego wodzą Atlético przyjeżdża na Bernabéu jak po swoje i od trzech lat nie przegrało ligowego meczu z Los Blancos. Bilans jest katastrofalny, Real w 6 spotkaniach ugrał ledwie 2 punkty na 18 możliwych. To najtrudniejszy rywal w ostatnich trzech sezonach. Szczytem upokorzenia był poprzedni mecz na Vicente Calderón w lutym 2015 roku przegrany aż 0-4, będący początkiem końca Carlo Ancelottiego w roli trenera. Wtedy Królewscy grali bez Ramosa, Pepe, Modricia, Jamesa i Marcelo. Słowo „grali” trzeba wziąć w cudzysłów – oni tylko byli na boisku, a Carlo jak zwykle nie widział problemu. Coś Wam to przypomina? Zinédine „zabrakło intensywności” Zidane też nie widzi problemu w słabej grze Realu i braku zaangażowania wielu piłkarzy. Okoliczności dzisiejszego spotkania bardzo przypominały wspomnianą wyżej klęskę, znów bowiem w składzie gości zabrakło kilku kluczowych piłkarzy, zaś drużyną zarządza klon Ancelottiego. Lista nieobecych objęła Ramosa, Pepe, Casemiro, Kroosa i Moratę, zaś dopiero co wrócił po kontuzji Modrić i Benzema, trudno więc było oczekiwać po nich spektakularnego występu. Zabrakło więc podstawowych obrońców, podstawowego pomocnika i ważnego napastnika. Ale Real Madryt nie może szukać tanich usprawiedliwień. Teraz miało być inaczej. Co było minęło, trzeba pisać nową historię, a zdekompletowani Los Blancos bardzo chcieli wygrać na Calderón i z impetem wkroczyć w niezwykle trudny miesiąc. Tylko żeby wygrać z najbardziej intensywną ekipą La Liga, trzeba dużo biegać, a tego Królewscy nie lubią…

Intensywność – słowo klucz. Tego właśnie brakuje Realowi pod wodzą Zizou. Tego plus paru innych rzeczy (stylu, pomysłu, czegoś więcej ponad wrzucanie piłki w pole karne), ale to walka na sto procent i pełne zaangażowanie każdego gracza na całym boisku przez 90 minut pozwala wygrywać mecze i rekompensuje niedostatki techniczne. Tego nauczył swoich podopiecznych Simeone. Tego nie nauczył swoich Zidane, przynajmniej do dzisiaj tak można było sądzić. Przed takim meczem w dziesiątkach artykułów analizuje się statystyki, przytacza liczby z historii, ale to wszystko nie ma znaczenia na boisku. Nie jest tajemnicą, że Atlético jest lepsze od Realu jeśli chodzi o technikę, organizację gry i dyscyplinę, można to zniwelować tylko walcząc z całych sił, zostawiając na boisku serce i płuca. Reszta to detale. Po co to wszystko piszę? By podkreślić wagę tego, co się dzisiaj wydarzyło. Real na Calderón wygrał 3-0 po trzech golach Cristiano Ronaldo całkowicie niwelując wszyskie atuty Rojiblancos. Co z tego, że gracze Simeone lepiej operowali piłką i często zamykali Królewskich na ich połowie, skoro nic z tego nie wynikało? Nie kończyli swych akcji groźnymi strzałami, praktycznie byli bezradni pod bramką Navasa, zaś Real grał rozważnie, powoli (chłopaki nie lubią biegać), lecz wyprowadzał dobre kontry i po nich stwarzał zagrożenie. Kilka piłek wybronił Oblak, ale w 23 minucie po rzucie wolnym Ronaldo i rykoszecie był bezradny. Po przerwie przycisnęli gospodarze, ale Real znów ukąsił. W 71 minucie po zagraniu Isco Cris został sfaulowany w polu karnym i sam wykorzystał jedenastkę. Kilka minut później skompletował hat-tricka po kolejnej kontrze i dograniu Bale’a. Było po meczu.

Gospodarze chcieli pożegnać swój obiekt wygraną nad lokalnym rywalem (po sezonie Atlético przenosi się na nowy stadion), ale zamiast la zabawy jest la żałoba. Real nie grał efektownie, lecz bardzo efektywnie. Drużyna, która nie sprostała Legii, wypunktowała finalistę Ligi Mistrzów! Można? Można. Fubol to nieprzewidywalny sport. Piłkarze Realu zmienili podejście, trener wreszcie rozbił BBC i zmienił system (z nieszczęsnego 4-3-3 na 4-4-2) i efekty od razu było widać. Dzisiaj organizacja gry i dyscyplina była po stronie Los Blancos i żadnemu zawodnikowi nie można zarzucić braku zaangażowania. CR7 był zabójczy, Isco rozegrał najlepsze spotkanie w sezonie, jedynie Modrić prezentował się słabo, ale najważniejsze, że Real walczył i grał jako drużyna, jedni naprawiali pomyłki drugich i nikt nie odpuszczał. To dobry sygnał przed decydującą batalią w Lidze Mistrzów i Klasykiem z Barceloną.


Plus meczu: Isco, Cristiano Ronaldo

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: