Real Madryt na Bernabéu i Real poza swą świątynią to ostatnio dwie różne ekipy. Wstydliwy remis w Sewilli trzeba było odreagować w Madrycie przy okazji wizyty Espanyolu i drużyna dzisiaj zdecydowanie stanęła na wysokości zadania. Grała ostro i agresywnie, naciskała rywala i chociaż chwilami pozwalala mu na zbyt wiele, nie dała sobie strzelić żadnej bramki, a sama zdobyła ich 6. To najlepszy wynik pod wodzą Zidane’a i wypada tylko życzyć, by Los Blancos podobnie grali na wyjazdach. Jeśli ktoś wspomina najefektowniejszą podczas ery Beníteza jesienną wygraną 6-0 w Barcelonie, gdy Cristiano strzelił 5 goli, mógł przeżywać swoiste deja vu. Wprawdzie Ronaldo nie był już tak samolubny i ustrzelił jedynie hat-tricka, jednak wynik został powtórzony w spotkaniu, które naprawdę mogło się podobać. Piorunujący pierwszy kwadrans i 3 zdobyte bramki dały drużynie spokój, lecz mimo pewnych przestojów piłkarze ambitnie walczyli do końca o kolejne trafienia, zaś ich wysiłek został nagrodzony.
Zaczęło się jak zwykle – pierwszy trafił Benzema już w 7 minucie po dokładnym dograniu Jamesa. Chwilę potem jedenastkę wykorzystał CR7, a po kwadransie swój powrót do dobrej dyspozycji James ukoronował kolejnym golem. Następnie mieliśmy uspokojenie gry, by w 45 minucie obejrzeć szybką kontrę i Cristiano w formie sprzed lat. Portugalczyk pobiegł z piłką, efektownie minął dwóch rywali i huknął w okienko bramki debiutującego w drużynie z Katalonii Arlauskisa. Czwarty celny strzał i czwarty gol. Po przerwie Real był bardziej gościnny – kolejne trafienia wypracował dopiero Jesé, który wszedł na ostatnie pół godziny i chwilami grał jak przed kontuzją. W 82 minucie kapitalnie zacentrował na głowę Ronaldo, a chwilę później sam przeprowadził przebojowy rajd, zaś jego ostrą centrę samobójem zakończył Óscar Duarte.
Lekko, łatwo i przyjemnie zdobył dziś Real 3 punkty. Cieszy poprawa gry Jamesa i Jesé oraz większa aktywność i skuteczność Cristiano. Jak na klasę i obecną formę rywala zbyt dużo pracy miał Keylor Navas, który kilka razy musiał interweniować przy uderzeniach gości, i to jedyny mankament gry Królewskich. To trzeba poprawić przed lutowymi meczami, które będą prawdziwym testem jakości drużyny Zizou.