REAL-GETAFE 4-1 Dobre 45 minut i pewna wygrana na Bernabeu

Real Getafe 4-1 liga hiszpańska 2015/2016   Gdy w maju osobiście oglądałem w Madrycie kończący sezon mecz z Getafe, sytuacja była zupełnie inna. Sezon był przegrany, Ancelotti czekał na decyzję zarządu, lecz zawodnicy zachowali się w pełni profesjonalnie i choć walczyli o przysłowiową pietruszkę, to grali całkiem efektownie. Mimo braku trofeów momentami to była ekipa demolująca – Real wygrał 7-3, a w całych rozgrywkach zdobył wtedy 118 bramek, co jest drugim wynikiem w historii La Liga (lepszy był tylko mistrzowski sezon Mourinho). Teraz Królewscy są w poważnym kryzysie, przestali seryjnie strzelać gole, grają brzydko i nudno, nie widać w tym pasji i zaangażowania, najwięksi gracze są bez formy, na dodatek brakuje chemii z nowym szkoleniowcem, który zadowala się byle czym i ewidentnie nie ma pomysłu na Real. Dzisiaj podopieczni Beníteza powrócili na Bernabéu po raz pierwszy od blamażu z Barceloną. Przeciwnik nie był wymagający, bo trudno za takiego uznać Getafe – klub z przedmieść Madrytu, ale przecież Eibar czy trzecioligowy Cádiz też nie byli trudnymi rywalami, a madrytczycy w tych meczach męczyli się niemiłosiernie. Kiedyś jednak trzeba odbić się od dna, by drużyna złapała feeling, by mimo kłopotów zamknęła usta krytykom nie tylko wysokim wynikiem, lecz przede wszystkim dobrą grą. I taką właśnie przekonującą grę zobaczyliśmy dzisiaj. Niestety tylko w jednej połowie.
Real ruszył ostro do ataku i już w 4 minucie strzelił gola. Z prawej strony perfekcyjnie dośrodkował Pepe (!), zaś akcję wykończył Benzema. Francuz był bardzo aktywny, chwilę później jego główkę z trudem obronił Guaita, a w 16 minucie w zamieszaniu podbramkowym trafił na 2-0. Królewscy dominowali i chociaż nie wszystko im wychodziło (zwłaszcza podania dwójkowe), ich gra mogła się podobać. Po krótkim zwolnieniu nacisnęli ponownie – w 35 minucie ładną asystę zaliczył Cristiano, a gola strzelił Bale, zaś 3 minuty później wzorcowa kontra przyniosła trafienie nr 4. Akcję rozprowadził Kroos, idealnie podał do Ronaldo, a Portugalczyk wykorzystał szansę. Tak oto całe trio BBC trafiło w komplecie po raz pierwszy od 5 kwietnia. Na tym kończą się komplementy pod adresem Realu. Gdy kibice wreszcie mogli się cieszyć efektowną grą swoich ulubieńców i oczekiwali więcej, po przerwie zobaczyliśmy zupełnie inną ekipę. Słabą, powolną, niedokładną, grającą bez pomysłu, wymieniającą dziesiątki niepotrzebnych podań, które nie posuwają akcji do przodu (w sumie tych podań bylo aż 861). Nikomu nie zależało na kolejnych golach, napastnicy zniknęli, wszyscy snuli się po boisku bez ładu i składu. Oczywiście wynik nie był zagrożony, bo Geafe grało wyjątkowo kiepsko, jednak taka gospodarzy postawa budzi niesmak. Dwie nierówne połowy to niestety smutna norma Realu w roku 2015. Tak było za Ancelottiego, tak samo jest za Beníteza, i chyba z tą grupą niezbyt ambitnych graczy tak już pozostanie. Po co się przemęczać, skoro wynik ustalony? Ustalony został w 72 minucie, gdy po rzucie rożnym Alexis zdobył honorowe trafienie dla ekipy gości i trochę zepsuł frajdę z madryckiej goleady. Getafe wygrało drugą połowę, chociaż poza tą sytuacją nie zagroziło bramce Navasa.
Real zdobył 3 punkty, strzelil 4 bramki i momentami grał naprawdę dobrze. I tylko to zapamiętajmy z dzisiejszego spotkania. Za tydzień Królewskich czeka dużo trudniejszy egzamin – starcie z Villarrealem na El Madrigal.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: