Mały finał: BRAZYLIA – HOLANDIA 0-3 (van Persie 3’k, Blind 17′, Wijnaldum 91′)
Na brazylijskim mundialu zapadają ostateczne rozstrzygnięcia. W tzw. małym finale, czyli spotkaniu drużyn przegranych w walce o tytuł, spotkały się dwie drużyny, które tylko pozornie nie miały o co walczyć. Trzecie miejsce to wprawdzie nie zwycięstwo w całym turnieju i trudno jest zawodników zmobilizować do walki na całego (dlatego np. w EURO taki mecz nie jest rozgrywany), jednak obie ekipy miały coś do udowodnienia. Holandia, której trener i zawodnicy głośno negowali sens rozgrywania spotkania o trzecie miejsce, chcieli pozostać drużyną niepokonaną (bo odpadli po remisie i rzutach karnych), zaś Brazylijczycy bardzo pragnęli zmazać hańbiącą porażkę z półfinału. Ruszyli ochoczo do walki i… już w 2 minucie natrafili na perfekcyjną kontrę Oranje. Pędzącego Robbena sfaulował Silva, sędzia odgwizdał jedenastkę, którą wykorzystał van Persie i zrobiło się 0-1. Po kwadransie kolejna akcja latających Holendrów i gol nr 2 po niezdarnym zagraniu Luiza wprost pod nogi Blinda. W tym momencie właściwie było po meczu. Brazylia pierwszy celny strzał oddała dopiero po 20 minutach, jej akcje się nie kleiły, zagrania były niecelne, widać było wielkie chęci lecz brakowało pomysłu i, co tu dużo ukrywać, umiejętności. Tak słabej Brazylii nie pamiętam, a oglądam piłkę od bardzo dawna. Trzeci gol dla Holendrów w doliczonym czasie gry tylko dopełnił czarę goryczy. Brazylia została upokorzona po raz kolejny, straciła 10 bramek w 2 meczach (aż 14 w całym turnieju) i ostatecznie zajęła dopiero 4 miejsce, ustępując miejsca na podium Holandii. Gdyby Pomarańczowi w ten sposób co dzisiaj (czyli tak szybko i z taką werwą) zagrali z Argentyną, to oni byliby w wielkim finale.
