Ponieważ trudno milczeć wobec festiwalu obłudy, jaki rozgrywa się na naszych oczach w ostatnich dniach, postanowiłem napisać kilka słów. Mówiąc o obłudzie nie mam na myśli nagranych bezprawnie rozmów, tylko histeryczną reakcję kaczyńskolubnych środowisk i wtórujących im dziennikarzy. Na szczęście niektórzy jeszcze zachowują zdrowy rozsądek, ale odnoszę wrażenie, że są w zdecydowanej mniejszości. Rodacy uwielbiają, gdy jest okazja komuś przywalić, zgnoić, zaszczuć, i w tym są bardzo podobni do Kaczyńskiego. Nagonka ruszyła, a zdeptanie drugiego człowieka to od dawna ulubiony sport Polaków. Samych taśm nie będę komentował, bo zbyt mało wiem. Wystarczy, że robią to inni na okrągło we wszystkich programach informacyjnych. Oczywiście wstyd, że do nagrania doszło, to kompromitacja służb specjalnych, ale bez wyjaśnienia, kto i po co to zrobił, zawsze bedzie można znaleźć jakieś nagranie na każdego i go nim szantażować. Dlatego trzeba pilnie wyjaśnić, kto za tym stoi i czy to nie kolejna krecia robota opozycji. Młodym przypomnę, że to pan Ziobro rozpoczął modę na nagrywanie, wtedy członek PiS, prawa ręka Kaczyńskiego, pierwszy prawy i sprawiedliwy IV Rzeczpospolitej. Rada dla dociekliwych: wpiszcie w Google „dyktafon gwóźdź” i wystarczy. Ziobro nagrywał wszystko i wszystkich, a trzymając w ręku dyktafon – symbol prokuratury IV RP, mówił „oto gwóźdź” (do politycznej trumny wicepremiera Leppera). Później się okazało, że ten gwóźdź jest nieco zardzewiały.
Jeśli chodzi o treść nagrań, nie zamierzam bronić pana Nowaka, bo nie ma kogo bronić – nie dorósł do swoich funkcji i poniesie karę (może tym razem za jakiś konkret, a nie wydumany zegarek), natomiast w rozmowie Sienkiewcza z Belką każdy słyszy to, co chce. Jedni złamanie konstytucji i pretekst do Trybunału Stanu, inni rozmowę o potencjalnych zagrożeniach i możliwości reakcji na nie. Niewątpliwym zagrożeniem dla Polski byłaby wygrana PiS w wyborach. Co kto słyszy, zależy od jego woli i tego, czym się w życiu kieruje. Niektórzy zarzucając Tuskowi kurczowe trzymanie się władzy już przebierają tłustymi nóżkami, by się do tej władzy wreszcie dorwać. Trafiła się okazja zapolować na Tuska, dziennikarze mają o czym mówić, i tylko dziwnym trafem (to oczywiście przypadek?) wszystko to wybuchło tuż po głosowaniu za uchyleniem immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu, akurat w momencie, gdy zaczęto się zastanawiać, dlaczego prawy i uczciwy (we własnym mniemaniu) człowiek tak się boi sądu, że musi się ukrywać za poselskim immunitetem. Ale kto by tam teraz o tym pamiętał, skoro ruszyło polowanie na Tuska, który przecież od kilku lat blokuje dostęp do władzy takim tuzom polskiego intelektu jak Błaszczak, Kuchciński, Hofman, Macierewicz, Suski, Fotyga czy „profesor” Pawłowicz, oraz takim wzorcom chrześcijańskiej miłości do bliźniego jak Kaczyński, Brudziński czy Girzyński.
Wszystkich dziennikarzy (i nie tylko), których tak oburza używany przez polityków język, chciałbym spytać, czy siedząc w knajpie przy piwie ze znajomymi zawsze rozmawiają piękną, elegancką polszczyzną i używają pełnych zdań? Jeśli nie, to niech teraz lepiej milczą. Oczywiście, że taki język razi i nie przystoi, ale kuchnia polityczna nie jest ładna i nigdy nie była – dlatego jest kuchnią i pozostaje na zapleczu. Tak jest nie tylko w pollityce. Kto odwiedzałby np. restauracje McDonald’s, gdyby przy wejściu wyświetlano film, jak się zabija krowy?
W tej całej dyskusji, bo jestem pewien, że przez najbliższe tygodnie dziennikarze nie będą o niczym innym rozmawiać (zwłaszcza w monotematycznej TVN24), oburzyło mnie co innego – zachowanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. On w takich rozgrywkach czuje się jak ryba w wodzie, więc nie ceregielił się i od razu ruszył do frontalnego ataku. Konferencję prasową zwołał przed premierem, aby ten wiedział, czego pan prezes oczekuje (jak Tusk mógłby żyć bez takiej wiedzy?). A oczekuje tego, co zawsze od 7 lat – dymisji znienawidzonego premiera i jego rządu. Żąda tego regularnie co pewien czas, więc to nie nowina. A jak się sam zachował podczas afery taśmowej w 2006 roku? Jak tam było, panie Kaczyński? Czyś pan podał swój rząd do dymisji po ujawnieniu kompromitującej informacji, jak się załatwia sprawy w PiS? Gdy pańscy politycy kupczyli stanowiskami dając książkowy przykład korupcji politycznej, a premier Lepper opublikował słynne taśmy Beger, nie pamiętam pańskiego negatywnego komentarza, nie pamiętam przeprosin za karygodne praktyki. Więc teraz zapomniał wół jak cielęciem był? Później była polityczna zemsta i próba wrobienia Leppera (którego sam żeś pan zrobił wicepremierem!) w zmontowaną przez pańskie służby aferę. Tusk był frajerem, że pana i IV RP z tego nie rozliczył. Za pańskich czasów afery były montowane na zamówienie i wykańczano politycznych przeciwników przez insynuacje i prowokacje. Jedna z posłanek nawet popełniła samobójstwo, a odpowiedzialny za to Ziobro był wtedy pana prawą ręką. Dzisiaj nie jest, bo za bardzo urósł, a tego w PiS nie wolno, ale wtedy był. I to pan za to odpowiada. Młodzież tego nie pamięta, bo to było dawno temu (raptem 8 lat), może dlatego wierzy panu (lub głosuje na kompletnych cudaków w stylu Palikota czy Korwin-Mikkego), ale tak było i przed przyłożeniem ręki do niszczenia Tuska warto o tym pamiętać. Kaczyński się nie zmienił i to wróci jak bumerang.
W zachowaniu lidera PiS (które Hofman określił jako powściągliwe) najbardziej zirytował mnie wczorajszy „list do prezydenta„. To, co jest tam napisane, to naprawdę niesłychana bezczelność (i jako taka nie powinna mnie u Kaczyńskiego dziwić). Prezes PiS wezwał prezydenta, by ten „wypełnił swoje obowiązki”, pouczył go, że „ma obowiązek jasno stanąć po stronie demokracji, a dzisiaj oznacza to jedno: publiczne stwierdzenie, że ten rząd musi odejść, że musi odejść Tusk”, ponieważ krajem rządzi sitwa łamiąca zasady demokracji, i prezydent „musi zdecydować, czy jest częścią tej sitwy”. Otóż za pośrednictwem bloga ja napiszę do Kaczyńskiego: kimże ty jesteś, panie Kaczyński, by dyktować prezydentowi Polski, co ma robić? Prezydentowi, którego nie uznajesz (bo został „wybrany przez nieporozumienie”), którego lekceważysz (nie stawiając się na posiedzenia RBN), któremu wielokrotnie ubliżałeś i dla którego nie masz za grosz szacunku. Jakie masz prawo stawiać prezydentowi ultimatum (jak nie zrobisz tego, co ja chcę, to znaczy, że jesteś członkiem sitwy)?! Mgła smoleńska chyba przesłoniła ci resztki rozumu. Takie gadki zachowaj dla swoich partyjnych przydupasów, a od prezydenta ci wara.
Przykre jest, że w Polsce mamy wybór wyłącznie między Tuskiem a Kaczyńskim (bo reszta sił politycznych się nie liczy), ale tak właśnie jest i to się na razie nie zmieni. O tym trzeba pamiętać, że odsunięcie od władzy urzędującego premiera (który ma swoje wady i może się opatrzył przez 7 lat) oznacza rządy zaślepionego nienawiścią Kaczyńskiego, polityka rodem z XIX wieku, antyeuropejskiego i nieporadnego w codziennym życiu. Jednak nie to jest jego największą wadą – jest nią przerośnięte do niewyobrażalnych rozmiarów ego połączone z wielkimi kompleksami (gdy inni walczyli o wolną Polskę, on sam siedział w mysiej dziurze – stąd potrzeba opluwania obozu Wałęsy), czego następstwem jest brak szacunku dla ludzi i nienawiść wobec wszystkich myślących inaczej. Kaczyński sprawił, że nawet w ramach jednej rodziny nie sposób się dogadać (spróbujcie merytorycznie podyskutować ze zwolennikiem PiS), a te podziały pozostaną na długie lata. Więc jeśli ktoś naprawdę chce rządów tego pana, to albo nie pamięta czasów sprzed kilku lat, albo nie myśli trzeźwo, albo nie życzy dobrze Polsce.
Wszystkich dziennikarzy (i nie tylko), których tak oburza używany przez polityków język, chciałbym spytać, czy siedząc w knajpie przy piwie ze znajomymi zawsze rozmawiają piękną, elegancką polszczyzną i używają pełnych zdań? Jeśli nie, to niech teraz lepiej milczą. Oczywiście, że taki język razi i nie przystoi, ale kuchnia polityczna nie jest ładna i nigdy nie była – dlatego jest kuchnią i pozostaje na zapleczu. Tak jest nie tylko w pollityce. Kto odwiedzałby np. restauracje McDonald’s, gdyby przy wejściu wyświetlano film, jak się zabija krowy?
W tej całej dyskusji, bo jestem pewien, że przez najbliższe tygodnie dziennikarze nie będą o niczym innym rozmawiać (zwłaszcza w monotematycznej TVN24), oburzyło mnie co innego – zachowanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. On w takich rozgrywkach czuje się jak ryba w wodzie, więc nie ceregielił się i od razu ruszył do frontalnego ataku. Konferencję prasową zwołał przed premierem, aby ten wiedział, czego pan prezes oczekuje (jak Tusk mógłby żyć bez takiej wiedzy?). A oczekuje tego, co zawsze od 7 lat – dymisji znienawidzonego premiera i jego rządu. Żąda tego regularnie co pewien czas, więc to nie nowina. A jak się sam zachował podczas afery taśmowej w 2006 roku? Jak tam było, panie Kaczyński? Czyś pan podał swój rząd do dymisji po ujawnieniu kompromitującej informacji, jak się załatwia sprawy w PiS? Gdy pańscy politycy kupczyli stanowiskami dając książkowy przykład korupcji politycznej, a premier Lepper opublikował słynne taśmy Beger, nie pamiętam pańskiego negatywnego komentarza, nie pamiętam przeprosin za karygodne praktyki. Więc teraz zapomniał wół jak cielęciem był? Później była polityczna zemsta i próba wrobienia Leppera (którego sam żeś pan zrobił wicepremierem!) w zmontowaną przez pańskie służby aferę. Tusk był frajerem, że pana i IV RP z tego nie rozliczył. Za pańskich czasów afery były montowane na zamówienie i wykańczano politycznych przeciwników przez insynuacje i prowokacje. Jedna z posłanek nawet popełniła samobójstwo, a odpowiedzialny za to Ziobro był wtedy pana prawą ręką. Dzisiaj nie jest, bo za bardzo urósł, a tego w PiS nie wolno, ale wtedy był. I to pan za to odpowiada. Młodzież tego nie pamięta, bo to było dawno temu (raptem 8 lat), może dlatego wierzy panu (lub głosuje na kompletnych cudaków w stylu Palikota czy Korwin-Mikkego), ale tak było i przed przyłożeniem ręki do niszczenia Tuska warto o tym pamiętać. Kaczyński się nie zmienił i to wróci jak bumerang.
W zachowaniu lidera PiS (które Hofman określił jako powściągliwe) najbardziej zirytował mnie wczorajszy „list do prezydenta„. To, co jest tam napisane, to naprawdę niesłychana bezczelność (i jako taka nie powinna mnie u Kaczyńskiego dziwić). Prezes PiS wezwał prezydenta, by ten „wypełnił swoje obowiązki”, pouczył go, że „ma obowiązek jasno stanąć po stronie demokracji, a dzisiaj oznacza to jedno: publiczne stwierdzenie, że ten rząd musi odejść, że musi odejść Tusk”, ponieważ krajem rządzi sitwa łamiąca zasady demokracji, i prezydent „musi zdecydować, czy jest częścią tej sitwy”. Otóż za pośrednictwem bloga ja napiszę do Kaczyńskiego: kimże ty jesteś, panie Kaczyński, by dyktować prezydentowi Polski, co ma robić? Prezydentowi, którego nie uznajesz (bo został „wybrany przez nieporozumienie”), którego lekceważysz (nie stawiając się na posiedzenia RBN), któremu wielokrotnie ubliżałeś i dla którego nie masz za grosz szacunku. Jakie masz prawo stawiać prezydentowi ultimatum (jak nie zrobisz tego, co ja chcę, to znaczy, że jesteś członkiem sitwy)?! Mgła smoleńska chyba przesłoniła ci resztki rozumu. Takie gadki zachowaj dla swoich partyjnych przydupasów, a od prezydenta ci wara.
Przykre jest, że w Polsce mamy wybór wyłącznie między Tuskiem a Kaczyńskim (bo reszta sił politycznych się nie liczy), ale tak właśnie jest i to się na razie nie zmieni. O tym trzeba pamiętać, że odsunięcie od władzy urzędującego premiera (który ma swoje wady i może się opatrzył przez 7 lat) oznacza rządy zaślepionego nienawiścią Kaczyńskiego, polityka rodem z XIX wieku, antyeuropejskiego i nieporadnego w codziennym życiu. Jednak nie to jest jego największą wadą – jest nią przerośnięte do niewyobrażalnych rozmiarów ego połączone z wielkimi kompleksami (gdy inni walczyli o wolną Polskę, on sam siedział w mysiej dziurze – stąd potrzeba opluwania obozu Wałęsy), czego następstwem jest brak szacunku dla ludzi i nienawiść wobec wszystkich myślących inaczej. Kaczyński sprawił, że nawet w ramach jednej rodziny nie sposób się dogadać (spróbujcie merytorycznie podyskutować ze zwolennikiem PiS), a te podziały pozostaną na długie lata. Więc jeśli ktoś naprawdę chce rządów tego pana, to albo nie pamięta czasów sprzed kilku lat, albo nie myśli trzeźwo, albo nie życzy dobrze Polsce.