
Druga połowa zaczęła się od ataków Juventusu i gdy wydawało się, że Bianconeri odzyskali panowanie nad meczem, Chiellini sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Cristiano i po czerwonej kartce musiał opuścić boisko. O ile faul był ewidentny, o tyle upadek Ronaldo zbyt teatralny, decyzja sędziego zbyt pochopna, a kara zbyt surowa. Juventus mimo gry w 10-tkę nadal sprawiał dużo lepsze wrażenie niż Real, z którego optycznej przewagi nic nie wynikało. Gospodarze grali wolno, schematycznie i bez żadnego pomysłu, czyli dokładnie tak, jak w krytykowanych niedawno meczach ligowych. Ilość stworzonych sytuacji można policzyć na palcach jednej ręki. Najlepszą przestrzelił w 60 minucie Benzema (któżby inny), który nie trafił z jednego metra w sytuacji, którą wykorzystałby chyba każdy inny piłkarz na świecie. Szkoda słów na tego kiepskiego napastnika. Po tym, co wyczyniał dzisiaj Ibrahimovic (4 bramki – ale jakie bramki!, w meczu PSG z Anderlechtem w Brukseli), opisywanie indolencji Benzemy mija się z celem. Nadaje się może do Podbeskidzia, ale nie do Realu Madryt, każdy to widzi poza Ancelottim. Morata w 10 minut namieszał i zrobił więcej niż tamten w 65, bo właśnie w 65 minucie Francuz opuścił boisko, na którym zameldował się Gareth Bale. Dlaczego tak późno – to chyba wie tylko trener. Po co było kupować zawodnika za 91 milionów, jeśli ma grywać ogony? Inna sprawa, że Bale wszedł i… znikł. Nie napiszę, że grał słabo, bo w zasadzie nie grał w ogóle. Biegał po boisku, jak zresztą wielu zawodników. Real był chaotyczny i słaby. Poza sytuacją z 4 minuty żaden zawodnik nie zagrał nieszablonowo. Jeśli ktoś ładnie wychodził na pozycję, nigdy nie dostawał piłki (więc potem już nie było sensu wychodzić). Z góry było wiadomo, że będzie podanie do tyłu lub na skrzydło i bezproduktywna wrzutka. To jest gra archaiczna i niegodna królewskiego klubu. Juventus piłkarsko był znacznie lepszą drużyną lecz Real ma lepszych zawodników i to oni przesądzili o wygranej (plus sędzia swoją decyzją). Cieszą 3 punkty i zapewnienie awansu do fazy pucharowej na tak wczesnym etapie rozgrywek. Cieszy 7 bramek Cristiano Ronaldo w 3 meczach. Ale to jedyne plusy. Real dzisiaj grał brzydko i wręcz zawstydzająco, bo nie wypada bać się osłabionego przeciwnika. Ale jednak wygrał.
Zwycięzców sie nie sądzi, ale nie wiem, jaki pomysł na Real ma Carlo Ancelotti. I czy w ogóle ma pomysł. Popisy indywidualne gwiazd zamiast gry zespołowej? Drużyna nie potrafiąca wymienić kilku podań z pierwszej piłki? Gubiąca piłki przy wyprowadzaniu kontr? Quo vadis, Carlo? Gdzie ta obiecana tiki-taka? Gdzie utrzymywanie się przy piłce i dyktowanie warunków? Real wręcz nie chce mieć piłki, nie lubi i nie umie jej rozgrywać, a jeśli to do tyłu. Lubi jedynie kontry, ale i te nie wychodzą. Z taką grą nie ma po co jechać do Barcelony. Oczywiście może tam zobaczymy inne oblicze Blancos, bo drużyna zachowuje się jak Dr. Jekyll i Mr. Hyde. Niestety częściej występuje w tej drugiej roli. Oby nie w sobotę.
Udostępnij