JOHN FOGERTY
Wrote A Song For Everyone
2013
John Fogerty, amerykański wokalista, gitarzysta i autor tekstów, może nazwać siebie szczęściarzem. 7 albumów wydanych w ciągu zaledwie 4 lat przez jego zespół Creedence Clearwater Revival zapewniło mu nieśmiertelność. Nieważne, że potem zamilkł na całe lata, procesował się z wytwórnią Fantasy Records i nigdy nie wyraził zgody na reaktywację grupy – fani i tak go kochają, a każdą nową płytę traktują jak ważne wydarzenie muzyczne. Mimo iż facet wykonuje do bólu proste, rock’n’rollowe piosenki, z mocną domieszką folku i country. Dziwne, prawda? Dlatego uważam go za szczęściarza. Trafił na podatny grunt – rozkochaną w country rocku Amerykę, niemniej sam lubię jego dawną kapelę, której piosenki nawet 40 lat później doskonale się bronią – pisałem o tym komentując niedawno wydaną, dość kompletną składankę hitów CCR pod tytułem Greatest Hits & All-Time Classics: Ultimate Creedence Clearwater Revival.
40 lat po rozwiązaniu zespołu Fogerty postanowił przypomnieć jego największe przeboje, ale nie w formie składanki, bo tych jest na rynku bez liku, lecz w nowych aranżacjach i w wykonaniu licznie zaproszonych gości, głównie z rejonu coutry music niestety. Wydany pod koniec maja album Wrote A Song For Everyone zawiera znane hity legendarnej kapeli oraz dwie nowe piosenki Johna: Mystic Highway i Train Of Fools, obie zresztą średnio udane, ale dość typowe dla jego twórczości. To jednak tylko drobna zakąska przed daniem głównym, które wraz z gospodarzem serwują m.in. Foo Fighters, Kid Rock, Bob Seger, Keith Urban i Zac Brown Band. Sam Fogerty usunął się lekko w cień pozwalając innym grać pierwsze skrzypce. Usłyszawszy Fortunate Son w wykonaniu Foo Fighters mało nie spadłem z krzesła, tyle w tym świeżości i energii. Keith Urban w Almost Saturday Night też daje radę, ale im dalej w las, tym ciemniej. Żadne z pozostałych wykonań nie umywa się do oryginału i na usta ciśnie się pytanie: po co? Po co i dla kogo jest ta płyta? OK, wszyscy w studio dobrze się bawili, to słychać, ale skoro nie mieli pomysłu na te bardzo dobre przecież piosenki, to czemu służy ta cała impreza? Odśpiewano je nawet poprawnie, lecz bez tego pazura i mocy, jaką miały wersje CCR. Jest spokojnie, delikatnie i prawie tak samo. Inna jest tylko interpretacja Proud Mary – inna w stosunku do CCR, lecz niemal identyczna z wersją Tiny Turner. Tylko że Ike i Tina zrobili to znacznie lepiej.
Nowy, wspominkowy album Johna Fogerty’ego trudno traktować inaczej niż tylko jako ciekawostkę. Grupa muzyków oddała hołd twórczości CCR i nic więcej. To także niezły pomysł na zarobienie kasy – kolejnej składanki nikt by nie kupił, inne wykonania – jak najbardziej. Nawet jeśli nie wnoszą niczego nowego. Mimo wszystko albumu się dobrze słucha, bo to są przecież dobre piosenki i niełatwo je zepsuć. Wydaje mi się, że wykonawcom zabrakło odwagi i przynajmniej próby wprowadzenia odrobiny innowacji, odciśnięcia własnego piętna. Dokładnie tak, jak zrobili to Foo Fighters – tylko, że to kapela rockowa, a nie country, dlatego potrafi dodać coś od siebie, a nie tylko odśpiewać według podręcznika.
40 lat po rozwiązaniu zespołu Fogerty postanowił przypomnieć jego największe przeboje, ale nie w formie składanki, bo tych jest na rynku bez liku, lecz w nowych aranżacjach i w wykonaniu licznie zaproszonych gości, głównie z rejonu coutry music niestety. Wydany pod koniec maja album Wrote A Song For Everyone zawiera znane hity legendarnej kapeli oraz dwie nowe piosenki Johna: Mystic Highway i Train Of Fools, obie zresztą średnio udane, ale dość typowe dla jego twórczości. To jednak tylko drobna zakąska przed daniem głównym, które wraz z gospodarzem serwują m.in. Foo Fighters, Kid Rock, Bob Seger, Keith Urban i Zac Brown Band. Sam Fogerty usunął się lekko w cień pozwalając innym grać pierwsze skrzypce. Usłyszawszy Fortunate Son w wykonaniu Foo Fighters mało nie spadłem z krzesła, tyle w tym świeżości i energii. Keith Urban w Almost Saturday Night też daje radę, ale im dalej w las, tym ciemniej. Żadne z pozostałych wykonań nie umywa się do oryginału i na usta ciśnie się pytanie: po co? Po co i dla kogo jest ta płyta? OK, wszyscy w studio dobrze się bawili, to słychać, ale skoro nie mieli pomysłu na te bardzo dobre przecież piosenki, to czemu służy ta cała impreza? Odśpiewano je nawet poprawnie, lecz bez tego pazura i mocy, jaką miały wersje CCR. Jest spokojnie, delikatnie i prawie tak samo. Inna jest tylko interpretacja Proud Mary – inna w stosunku do CCR, lecz niemal identyczna z wersją Tiny Turner. Tylko że Ike i Tina zrobili to znacznie lepiej.
Nowy, wspominkowy album Johna Fogerty’ego trudno traktować inaczej niż tylko jako ciekawostkę. Grupa muzyków oddała hołd twórczości CCR i nic więcej. To także niezły pomysł na zarobienie kasy – kolejnej składanki nikt by nie kupił, inne wykonania – jak najbardziej. Nawet jeśli nie wnoszą niczego nowego. Mimo wszystko albumu się dobrze słucha, bo to są przecież dobre piosenki i niełatwo je zepsuć. Wydaje mi się, że wykonawcom zabrakło odwagi i przynajmniej próby wprowadzenia odrobiny innowacji, odciśnięcia własnego piętna. Dokładnie tak, jak zrobili to Foo Fighters – tylko, że to kapela rockowa, a nie country, dlatego potrafi dodać coś od siebie, a nie tylko odśpiewać według podręcznika.