KAMIKAZE KINGS The Law

kamikaze Kings Law recenzjaKAMIKAZE KINGS
The Law
2012

Niedawno chwaliłem Criminal Record – niezwykle energetyczny krążek Suicide Bombers. Obok Norwegów warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden ubiegłoroczny debiut, o którym mógłbym napisać dokładnie to samo: energia, siła, czad, wściekłe tempo i niesamowita radość z grania. Niemiecki Kamikaze Kings określano „rock’n’rollową ekstrawagancją wszech czasów” i chociaż jest w tym sporo przesady, to jednak muzyka z albumu The Law od pierwszego dźwięku wgniata w fotel. Gdy dodam, że jego producentem jest Dirk Faehling, znany ze współpracy z Motörhead, to już dokładnie wiadomo, czego się spodziewać. Jest ciężko, bardzo cieżko i jeszcze ciężej. Wyrazisty wokal Elmo (po angielsku), mocne riffy Randy’ego, dynamiczna sekcja i 14 podobnych do siebie numerów, z których każdy może się podobać, ale zestawione razem mogą nieco znudzić. Ja akurat lubię takie granie i ani razu nie ziewnąłem, ale musiałem posłuchać 3 razy, aby zacząć odróżniać poszczególne kompozycje.
   Berlińczycy umiejętnie łączą stary, dobry hard rock z jeszcze starszym rock’n’rollem. Co wychodzi? Piorunująca mieszanka AC/DC, Motörhead, może Kamikaze KingsManowar, z echami Steppenwolf, Zeppelinów i diabli wiedzą czego tam jeszcze. Krótko mówiąc: jest klasycznie, ale też nowocześnie. Jest tak jak trzeba. 12 dynamicznych petard i 2 wolniejsze kawałki, które i tak miażdżą swoją potęgą. Posłuchajcie zamykającego płytę Shadows – czysta poezja hard rocka. Albo dostojny Bible Black, który sunie niczym walec drogowy. Reszta jest szybka, ale hitów z tego nie będzie. To nie ten rodzaj grania. Radia nie puszczą. Nośnych refrenów nie ma. Jest rytm, żywioł i moc – mnie to zupełnie wystarcza. Trudno wyróżnić poszczególne kawałki, ale szczególnie polecam początek albumu. Świetny opener Burn Baby Burn z riffem żywcem wyjętym z Whole Lotta Rosie AC/DC, zaraz potem nieco wolniejszy lecz także niezły I Am The Law, singlowy Boys’n’Men z czymś w rodzaju refrenu i rytmiczny All In Vain. To bardzo równa płyta. Jedna z ciekawszych w 2012 roku. Niezwykle udany debiut. Berlińczycy muszą trochę dopracować melodie, by unikać monotonii, i będzie rewelacja. W każdym razie to jedna z grup, których twórczość warto śledzić. Już czekam na następny krążek….
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: