BLACK ROSE
Turn On The Night
2013
Black Rose to bardzo popularna nazwa. W latach 70. istniała brytyjska kapela o tej nazwie, potem także duńska formacja, w której śpiewał sam King Diamond. Okazuje się, że już ponad 20 lat działa na rynku także szwedzki Black Rose, który właśnie wydał swój nowy krążek Turn On The Night. Muzyka serwowana przez Skandynawów nie należy do skomplikowanych – to prosty, melodyjny hard rock, który czerpie garściami z klasyków tworząc ciekawą i całkiem zróżnicowaną mieszankę. Wolny, ciężki riff, coś w stylu niezapomnianego Dio znajdziemy w The Bold And The Beauty. Jeszcze wolniej? Proszę bardzo – jest ballada We Were Winners. Coś bardziej przebojowego? Rise Again. Potrzebny bardziej nośny refren? Jest w tytułowym Turn On The Night. Za wolny – nie ma sprawy, album otwiera niezły, szybki numer My Enemies. Jeszcze szybciej? Proponuję Hunter. Ale i tak wszystko przebija ostatni utwór – ostry, rytmiczny, przebojowy Our Wisdom. Wszystko, co trzeba, w jednym kawałku. Ale żeby być sprawiedliwym, nie każda z wymienionych kompozycji porywa i zapada w pamięć. Pominąwszy marną, kiczowatą okładkę, płyta jest ogólnie niezła, ale muzyka grupy nieco trąci myszką. Dobra sekcja, solidny gitarzysta, wyrazisty wokal – wszystko fajnie, ale denerwują chórki rodem z lat 80. i pewna nijakość nagrań. Za bardzo mi to wszystko przypomina Def Leppard czy również szwedzki Europe (jeszcze ze starych, tandetnych czasów, bo ich ostatni album Bag Of Bones jest znakomity). To taki drobny zarzut, bo jak wspomniałem, ogólnie jest nieźle, chociaż wolałbym więcej kompozycji w stylu Our Wisdom czy My Enemies. Tam panowie grają jasno i konkretnie, nie uciekają w jałowe melodie i popowe refreny. Przy tego typu muzyce zbytnia różnorodność też nie jest pożądana, bo album gubi spójność. Niemniej i tak jest to wydawnictwo, po które z pewnością warto sięgnąć.