BON JOVI What About Now

Bon Jovi What About Now recenzjaBON JOVI
What About Now
2013

altaltaltaltalt

W przypadku wielu wykonawców nie mogę się uwolnić od myśli, że nie wiedzą, kiedy skończyć. Grają, grają, wieje nudą, ale oni grają dalej, bo kiedyś byli wielcy i wydaje im się, że nadal są. Nieprzypadkowo piszę o tym przy okazji premiery nowego albumu grupy Bon Jovi. To, co było modne w latach 80., niekoniecznie rajcuje w drugiej dekadzie XXI wieku. Wypadałoby albo napisać dobre, rockowe kompozycje (w wieku 50 lat to jeszcze możliwe), albo coś zmienić i tchnąć nowego ducha w skostniałą wersję pop-rocka, jaką proponują panowie Jon Bon Jovi + Richie Sambora i spółka. Tym razem się nie udało więc pytanie z okładki albumu pozostaje zasadne: co teraz? co jeśli chodzi o dalszą karierę? Album Slippery When Wet wydany przed prawie 30 laty znalazł 30 milionów nabywców i te czasy nie wrócą. Wiem, zawsze można liczyć na starych fanów i te 2 lub 3 miliony się uzbierają, ale czy tylko o to chodzi? To oczywiście pytania retoryczne wynikłe z rozczarowania po wysłuchaniu nowej płyty Bon Jovi. Liczyłem na jakieś pomysły, a przynajmniej na dobre, rockowe hity, może nie na miarę Livin’ On A Prayer czy It’s My Life, ale coś w tym stylu. Otrzymałem zaś smętne zrzędzenie podstarzałego idola oraz kilka miałkich nagrań na poziomie trzeciej ligi lat 80. Gitarzysta Richie Sambora, który sam niedawno wydał solowy album Aftermath Of The Lowdown (o niebo lepszy od Bon Jovi), zapewniał, że What About Now zawierać będzie sporo nowych elementów. „Kiedy z Jonem zaczynamy razem pracować, wychodzi z tego coś, co brzmi jak Bon Jovi. Tak po prostu jest.” To ja się pytam: gdzie te nowe elementy? Połowa albumu to akustyczne ballady, ale żadna nie ma radiowego potencjału i nie będzie przebojem. Z kolei „ostre” utwory wręcz zawstydzają. Momentami szwedzka Abba miała więcej ognia. Takie pitolenie może się spodoba za Oceanem, bo oni tam kochają country, więc im nudniej tym lepiej, ale Bon Jovi to podobno był kiedyś zespół rockowy. Już plastikowy singel Because We Can zapowiadał katastrofę (sam tytuł przekonywał, ze Bon Jovi jeszcze może, ale muzyka dowodziła czegoś wręcz przeciwnego), ale łudziłem się, że to tylko źle wybrana piosenka. Niestety całość jest dokładnie taka sama. Jak komuś się podoba takie udawanie rocka – życzę powodzenia i zapraszam na koncert (19 czerwca zespół zagra na stadionie PGE Arena w Gdańsku). Ja spasuję.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: