Jeszcze za komuny krążył dowcip na temat Sejmu: „Dlaczego Sejm jest okrągły? A widział ktoś cyrk kwadratowy?” Dzisiaj, po 25 latach, niewiele się zmieniło. Sejm nadal jest okrągły i dalej przypomina cyrk. Doskonale obrazuje to dzisiejsza debata nad rządami Donalda Tuska. Znów posłowie PiS, bo to z ich inicjatywy był ten mizerny show, za nasze pieniądze dyskutują o niczym. Zamiast spożytkować czas wybrańców narodu na rozmowy o sprawach ważnych, mieliśmy ponad godzinną litanię tego, co od 6 lat uwiera prezesa. Wywody, jak to w Polsce jest źle i jaką jesteśmy czarną dziurą za rządów PO, znamy na pamięć. Nie usłyszeliśmy niczego nowego, znalazła ujście tylko znana powszechnie chorobliwa nienawiść prezesa PiS do premiera Tuska i urażona duma z powodu 6 kolejnych przegranych wyborów. Kaczyński pragnie władzy jak ryba wody, dlatego funduje widowni pełen przekłamań spektakl, którego efekt jest z góry wiadomy: premier nie zostanie odwołany. Nikt nie pójdzie za Kaczyńskim. Po co więc to wszystko? Marnowanie całego dnia pracy Sejmu? Przypomina to ratlerka, który gdy ugryźć nie może, to chociaż poszczeka i jeszcze obsika nogawkę.
Dzień byłby całkowicie stracony gdyby nie jedno wydarzenie. Zobaczyć Kaczyńskiego z tabletem w ręku – bezcenne! Ta jedna chwila była więcej warta niż półtoragodzinna nagonka na rząd. Swoją drogą sam pomysł znakomity i celny, gdyby nie groteskowość całej sytuacji: nowoczesne narzędzie w ręku najbardziej uwstecznionego człowieka w kraju. Miodzio! Całość najdowcipniej skomentował jak zwykle Leszek Miller: „Pan prezes Kaczyński dokonał dziś historycznego kroku. Do człowieka z marmuru i człowieka z żelaza dodał człowieka z tabletu. Mieliśmy okazję przekonać się także, że prof. Gliński jest nie tylko przenośnie w rękach Kaczyńskiego.” Tu właśnie leży pies pogrzebany. Profesor Gliński jest taką samą marionetką w rękach prezesa PiS, jak wyszukany naprędce nie wiadomo skąd profesor Binienda, kreowany na głównego znawcę katastrofy smoleńskiej, bo zrobił pasującą prezesowi symulację na komputerze, ale nigdy się nawet nie pofatygował do Smoleńska, by przeprowadzić jakiekolwiek badania, albo przynajmniej je pozorować.
Co udowodnił dzisiaj Kaczyński (poza tym, że umie nacisnąć play na tablecie)? Niewiele. Przede wszystkim to, że nie ma poparcia w Sejmie. Nikt pana prezesa nie lubi. Ale żeby się o tym dowiedzieć, wystarczyło popytać, nie trzeba było marnować całego dnia parlamentarzystom. To powinno dać trochę do myślenia, ale tych myślicieli w PiS już dawno nie ma. Pozostaje więc dalej prowadzić prywatną wojenkę i liczyć na zdobycie w kolejnych wyborach 50% głosów, które umożliwią samodzielne rządzenie. Bo w koalicję z Kaczyńskim nikt nie wejdzie. I nawet numer z tabletem tego nie zmieni.
Dzień byłby całkowicie stracony gdyby nie jedno wydarzenie. Zobaczyć Kaczyńskiego z tabletem w ręku – bezcenne! Ta jedna chwila była więcej warta niż półtoragodzinna nagonka na rząd. Swoją drogą sam pomysł znakomity i celny, gdyby nie groteskowość całej sytuacji: nowoczesne narzędzie w ręku najbardziej uwstecznionego człowieka w kraju. Miodzio! Całość najdowcipniej skomentował jak zwykle Leszek Miller: „Pan prezes Kaczyński dokonał dziś historycznego kroku. Do człowieka z marmuru i człowieka z żelaza dodał człowieka z tabletu. Mieliśmy okazję przekonać się także, że prof. Gliński jest nie tylko przenośnie w rękach Kaczyńskiego.” Tu właśnie leży pies pogrzebany. Profesor Gliński jest taką samą marionetką w rękach prezesa PiS, jak wyszukany naprędce nie wiadomo skąd profesor Binienda, kreowany na głównego znawcę katastrofy smoleńskiej, bo zrobił pasującą prezesowi symulację na komputerze, ale nigdy się nawet nie pofatygował do Smoleńska, by przeprowadzić jakiekolwiek badania, albo przynajmniej je pozorować.
Co udowodnił dzisiaj Kaczyński (poza tym, że umie nacisnąć play na tablecie)? Niewiele. Przede wszystkim to, że nie ma poparcia w Sejmie. Nikt pana prezesa nie lubi. Ale żeby się o tym dowiedzieć, wystarczyło popytać, nie trzeba było marnować całego dnia parlamentarzystom. To powinno dać trochę do myślenia, ale tych myślicieli w PiS już dawno nie ma. Pozostaje więc dalej prowadzić prywatną wojenkę i liczyć na zdobycie w kolejnych wyborach 50% głosów, które umożliwią samodzielne rządzenie. Bo w koalicję z Kaczyńskim nikt nie wejdzie. I nawet numer z tabletem tego nie zmieni.