MAGNUM On The 13th Day

Magnum 13th Thirteenth Day recenzjaMAGNUM
On The 13th Day
2012

Odkąd sięgam pamięcią brytyjski zespół Magnum istnieje na scenie rockowej i regularnie wydaje lepsze lub gorsze płyty. Tych drugich było znacznie więcej, a plastikowe brzmienie wczesnych albumów odeszło do lamusa. Na szczęście On The 13th Day zdecydowanie należy do tej pierwszej grupy. Magnum zadebiutował jeszcze w latach 70. więc śmiało można ich nazwać weteranami. Powiem więcej – to rockowe dziadki! Jednak nie zagląda się w metrykę komuś, kto wciąż nagrywa ostre, przebojowe kawałki i ma w sobie tyle energii, co dwaj założyciele zespołu – gitrarzysta Tony Clarkin i wokalista Bob Catley. Po 40 latach wspólnego grania nadal sprawia im to frajdę. Dowodem jest omawiany album, moim zdaniem najlepszy w ich bogatej karierze. To cieszy tym bardziej, że Magnum od 20 lat raczej nie imponował formą. Miewał jej przebłyski i niezłe momenty na średnich albumach (cukierkowy rock a la Def Leppard nigdy mnie nie rajcował). Tymczasem tutaj wszystko jest jak należy: kolorowa okładka przykuwa uwagę, a kompozycje aż kipią od emocji, świetnych melodii i mądrych tekstów. Również produkcja zasługuje na pochwałę – wreszcie Magnum brzmi soczyście i dynamicznie. Ze wszystkich utworów najmniej podoba mi się wybrany na singel So Let It Rain – przebojowy, ale zbyt prosty i tandetny. Niestety tak to już bywa, że w radiach brylują zwykle lżejsze, dość banalne kompozycje. Takie Broken Promises, See How They Fall czy Blood Red Laughter raczej nie miałyby szans – są po prostu za dobre, chociaż rockowego pazura i przebojowości nie można im odmówić. Najlepszym numerem jest otwierająca płytę, epicka, 7-minutowa kompozycja All The Dreamers ze świetną partią klawiszy. To takie nagranie, po którym już wiemy, że będzie dobrze. Na absolutne wyżyny Magnum wznosi się jeszcze raz, w nieco krótszym, ale doskonale skonstruowanym utworze Dance Of The Black Tattoo – takie sabbathowskie granie po prostu uwielbiam. Jest ciężko, dynamicznie, z charakterystycznym riffem i dramatycznym wokalem. Miodzio. Więcej poproszę.
Magnum po wielu latach tkwienia w kompletnej nijakości wreszcie pokazał charakter i wydał mocną, wyrazistą płytę. To obok Bag Of Bones Europe jedno z największych zaskoczeń 2012 roku.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: