NIGHTWISH Imaginaerum

Nightwish Imaginaerum recenzjaNIGHTWISH
Imaginaerum
2011

Czy da się połączyć muzykę metalową z folkiem i wokalizami w klimatach rodem z opery? Fiński Nightwish już dawno udowodnił, że tak. Ale tym razem poszedł krok dalej. Imaginaerum to bardzo szeroko zakrojony projekt muzyczny. W zamyśle Tuomasa Holopainena, twórcy zespołu i autora pomysłu, wydana pod koniec 2011 roku płyta była jedynie preludium do pełnometrażowego filmu fantasy z muzyką Nightwish. Bohaterem jest podstarzały kompozytor, któremu wydaje się, że jest małym chłopcem i w umyśle odbywa wyimaginowane podróże w dziecięce lata. Od razu nasuwają się skojarzenia z The Wall Pink Floyd. Ale wróćmy do albumu.
   Siódmy krążek Nightwish to zarazem drugi z nową wokalistką – Anette Olzon zastąpiła po 10 latach Tarję Turunen i chociaż tą płytą potwierdziła swą klasę, jesienią 2012 odeszła z Nightwish. Szkoda, bo jej anielski głos idealnie pasuje do bajkowego Imaginaerum. Prawdę mówiąc, to pierwszy krążek Finów, który naprawdę mi się podoba. W muzyce Nightwish zawsze denerwował mnie brak zdecydowania – niby było ciężko, ale nie do końca, trochę symfonicznie, trochę folkowo, a w sumie dość nijako. Zdarzały się dobre kompozycje, ale to były rodzynki na nudnawych albumach. Teraz jest inaczej. Kompozycje są bardziej epickie, album tworzy zwartą, przesyconą emocjami całość, a metalowe klimaty zeszły na dalszy plan. No może nie do końca (I Want My Tears BackLast Ride Of The Day oraz singlowy hicior Storytime to numery w starym stylu), ale już nie dominują. Czad został ujarzmiony, podporządkowany melodii. Utwory są raczej subtelne i urokliwe (Slow, Love, Slow czy Turn Loose The Mermaids), dużo tu teatralnych wręcz aranżacji (Scaretale) i musicalowych dialogów wokalnych, ale w świetle tego, o czym wspomniałem na wstępie, to nie powinno dziwić. Dwie kompozycje zasługują na szczególną uwagę. Industrialny Rest Calm, nieco w stylu Rammstein (pomijając słodkawy refren), to 7-minutowy killer. Takie granie lubię, chociaż wolałbym pozostać w klimacie z początku utworu, zanim wkroczyła pani Olzon. I wreszcie wielki finał: ponad 13-minutowa, wielowątkowa suita Song Of Myself – dla mnie najlepsza kompozycja Nightwish w całej 15-letniej karierze, po której następuje swoista synteza wszystkich wątków w symfonicznym nagraniu tytułowym.
   Tak dobrej płyty zespół Nightwish jeszcze nie nagrał. Przyznam szczerze, że nie oczekiwałem wiele po tej kapeli. Imaginaerum to jedna z większych niespodzianek 2011 roku. Warto do niego wracać i koniecznie sięgnąć po oparty na albumie film, którego światowa premiera nastąpiła w listopadzie 2012.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: