IMAGINAERUM
Imaginaerum
2012, Finlandia, Kanada
dramat, muzyczny, fantasy, reż. Stobe Harju
Recenzując album Imaginaerum grupy Nightwish z 2011 roku wspominałem, że to szeroko zakrojony projekt muzyczny, w ramach którego ma powstać także pełnometrażowy film fabularny, swoista podróż w głąb umierającego umysłu widziana oczami dziecka. Film powstał rok później, ku uciesze fanów kapeli i niezrozumieniu pozostałych. Ja należę do tej drugiej grupy – wprawdzie uwielbiam wspomniany album (jako jedyny z dyskografii Finów), ale obraz nie był dla mnie aż tak przekonujący. Może nie potrafię docenić miuansów, które mają stanowić o jego wielkości?
Bohater obrazu, podstarzały kompozytor Tom, cierpi na demencję. Nie pamięta niczego z dorosłego życia, włączając także córkę, którą niegdyś zaniedbywał. Umierający leży w łóżku, a jego wyobraźnia cofnęła się do wieku dziecięcego. Film pana Harju to właśnie kolaż fantazji 10-latka, jego wspomnień i wyobrażeń, ubrany w muzykę grupy Nightwish. Muszę przyznać, że wizja robi wrażenie, obrazy są efektowne, a muzyka, choć nie tożsama z zawartością albumu, idealnie pasuje do tej układanki. Co więc powoduje, że mnie to nie oczarowało? Brak wciągającej fabuły. Posklejane ze sobą baśniowe obrazy bardziej przypominają długi teledysk niż film fabularny. Też nie do końca, bo muzyki jest tu trochę za mało. I nie dam się nabrać tekstami w stylu, że to film dla dojrzałego widza – czyli jak się komuś nie podoba, to ma marny gust, itp. To jest dość oryginalna wizja artystyczna. Dla jednych ładna i ciekawa, dla innych wydumana i nieco naciągana. Nie mogę jej odmówić pewnego uroku, odrobiny magii, bowiem Imaginaerum to nietuzinkowe, surrealistyczne dzieło. Na pewno warto je zobaczyć. Ja w sumie obejrzałem z przyjemnością, jednak o jakimś wielkim zachwycie nie ma mowy. Zdecydowanie wolę album.
Bohater obrazu, podstarzały kompozytor Tom, cierpi na demencję. Nie pamięta niczego z dorosłego życia, włączając także córkę, którą niegdyś zaniedbywał. Umierający leży w łóżku, a jego wyobraźnia cofnęła się do wieku dziecięcego. Film pana Harju to właśnie kolaż fantazji 10-latka, jego wspomnień i wyobrażeń, ubrany w muzykę grupy Nightwish. Muszę przyznać, że wizja robi wrażenie, obrazy są efektowne, a muzyka, choć nie tożsama z zawartością albumu, idealnie pasuje do tej układanki. Co więc powoduje, że mnie to nie oczarowało? Brak wciągającej fabuły. Posklejane ze sobą baśniowe obrazy bardziej przypominają długi teledysk niż film fabularny. Też nie do końca, bo muzyki jest tu trochę za mało. I nie dam się nabrać tekstami w stylu, że to film dla dojrzałego widza – czyli jak się komuś nie podoba, to ma marny gust, itp. To jest dość oryginalna wizja artystyczna. Dla jednych ładna i ciekawa, dla innych wydumana i nieco naciągana. Nie mogę jej odmówić pewnego uroku, odrobiny magii, bowiem Imaginaerum to nietuzinkowe, surrealistyczne dzieło. Na pewno warto je zobaczyć. Ja w sumie obejrzałem z przyjemnością, jednak o jakimś wielkim zachwycie nie ma mowy. Zdecydowanie wolę album.