BLUESBONES
Voodoo Guitar
2012





Omawiając album All This Dancin’ Around zespołu Triggerfinger zastanawiałem się, kto zna jakiekolwiek belgijskie grupy rockowe. Teraz oficjalnie oświadczam, że ubogą wiedzę o muzyce rodem z Brukseli trzeba szybko zweryfikować za sprawą formacji BluesBones, zdobywcy nagrody publiczności Belgian Blues Challenge 2012. To moje prywatne odkrycie roku. W zespole obok dwóch członków grupy BluesConspiracy (wokalista Nico De Cock i gitarzysta Andy Aerts) gra m.in. Stef Paglia, wyjątkowo utalentowany 18-latek, którego umiejętności robią spore wrażenie na starych wyjadaczach. Podobnie jak debiutancka płyta BluesBones Voodoo Guitar, pełna jego magicznej gitary. Wydano ją w iście sprinterskim tempie – zaledwie cztery miesiące po pierwszym koncercie zespołu. Założeniem kapeli jest granie bluesa, który przenika do szpiku kości – stąd słowo „bones” w nazwie. I dokładnie taka jest ta płyta – zniewala słuchacza, a raz włączona za nic nie chce opuścić odtwarzacza. To jest moja muzyka – blues czerpiący z najlepszych tradycji, zagrany klasycznie i nowocześnie zarazem. Własna kompozycja muzyków The Witchdoctor idealnie otwiera płytę. Od razu informuje, o co chodzi, i daje przedsmak całości. Jeśli komuś nie odpowiada – może śmiało odpuścić resztę. Potem jest równo i solidnie – galopująca sekcja rytmiczna w Cruisin’, pięknie łkająca „meksykańska” gitara w znakomitym utworze tytułowym Voodoo Guitar, zaraz potem ponad 7-minutowa, genialna wersja utworu She’s Got The Devil z zabójczymi solówkami. Każdy utwór trzyma poziom, a kompozycje własne nie odstają od świetnie zagranych coverów. A najlepsze i tak zostawiono na koniec. To porywająca kompozycja World Starts Bleeding z transowym basem i wprost nieziemską gitarą, oraz chyba najlepsza na płycie, przepiękna piosenka Believe Me, bardzo emocjonalnie zaśpiewana przez Nico. To 7 minut muzycznego nieba. A jeśli komuś mało, to na samym końcu płyty, niejako na deser, mamy jej symfoniczną wersję, która jest jeszcze lepsza. Doskonałe zwieńczenie fantastycznej płyty. Debiutu nieznanej kapeli z kraju nieliczącego się na scenie muzycznej. Aż do teraz.
Album Voodoo Guitar powinien się znaleźć w kolekcji każdego wielbiciela bluesrockowego grania rodem z lat 60/70. To dokładnie te same klimaty. Nie chcę przechwalić zespołu, który dopiero debiutuje, ale wierzę, że przed BluesBones jest wielka przyszłość. Mam taką nadzieję i już czekam na więcej.