KID ROCK
Rebel Soul
2012
Dusza buntownika? Nośny tytuł – kto jak kto, ale Kid Rock nigdy nie był zbyt pokornym artystą. Zwłaszcza w swoich tekstach nie owijał w bawełnę i walił prosto z mostu. A co powiedział o nowej płycie? „Może nie jest to najwspanialsza płyta, jaką nagrałem, ale jest całkiem kurewsko dobra, moim skromnym zdaniem” – oto cały Robert James Ritchie, znany jako Kid Rock. Nie do końca się z nim zgadzam, ale z pewnością artysta zrobił krok do przodu po nudnej, smętnej i za bardzo springsteenowskiej płycie Born Free sprzed dwóch lat. Tym razem Kid Rock wrócił do korzeni – nagrał płytę pełną amerykańskich tradycji, z ukłonami w stronę country i bluesa, pełną rock&rolla i southern rocka spod znaku Lynyrd Skynyrd. W Ameryce hit murowany. Gdzie indziej niekoniecznie. Na samym początku energetyczny kawałek Chickens In The Pen – przebojowa melodia, dobry wokal, niezłe chórki i już wiemy, że jest dobrze. Potem singlowy numer Let’s Ride, dedykowany amerykańskim żołnierzom, w którym patriotyczny tekst trochę nie pasuje do hitowej melodii. Od razu uprzedzę, że dalej już nie jest tak fajnie. Mamy jeszcze niezły utwór tytułowy i znakomity, najlepszy na płycie czaderski Mr. Rock N Roll (ponad 6,5 minuty, rzadkość u Kid Rocka), ale na tym smakołyki się kończą. Reszta jest dość przeciętna, a momentami jeszcze gorsza (jak nijakie Midnight Ferry czy ballada The Mirror z przesterowanym głosem – po co mu w ogóle ballady?). W sumie jednak nie będę narzekał, bo Kid Rock zwykle miewał na płytach dwa, trzy świetne numery, reszta była zwykłym wypełniaczem. Rebel Soul nawet nieźle się słucha – chodzi o to, że ugrzecznione i nieco kiczowate numery w stylu Redneck Paradise czy Happy New Year (bardzo na czasie!) jednym uchem wchodzą, drugim wychodzą. Takie typowe pitolenie do kotleta w przydrożnej knajpie na południu USA (facet pochodzi ze stanu Michigan, ale południowe klimaty wyssał z mlekiem matki). Po buntowniczej duszy raczej nie ma śladu ale najważniejsze, że Kid Rock nie zdziadział do reszty, odzyskał power i znów daje czadu. Nie za dużo, ale jednak.