BATTLESHIP Battleship: Bitwa o Ziemię

Battleship Bitwa Ziemię recenzja RihannaBATTLESHIP
Battleship: Bitwa o Ziemię

2012, USA
sci-fi, reż. Peter Berg

altaltaltaltalt

Co za bzdury do kwadratu! Ale jak najbardziej efektowne i widowiskowe. Ale skoro to ekranizacja popularnej gry w statki to wszystko jasne. Znów receznję mogę zawrzeć w jednym zdaniu (jak przy filmie Gniew Tytanów): treść 1, efekty 5, średnia 3. Ale to zbytnie uproszczenie. I tak wszystko zależy od nastawienia. Jeśli ktoś idzie się rozerwać i nie wnika zbyt głęboko w logikę i sens filmu, to zabawę będzie miał przednią. Bo widowisko jest znakomite, efekty specjalne naprawdę imponują, a momentami nawet jest się z czego pośmiać. Trochę to tandetne, ale takie jest kino dla masowego widza. Ludzie chcą się odstresować i bawić, a nie dumać nad złożonością świata. Dzisiejsza technika pozwala tworzyć takie fantastyczne widowiska. Właśnie po to się idzie na wielkie amerykańskie produkcje – bo na naszym rodzimym rynku tego nie zobaczymy (a z poziomem intelektualnym też nie jest lepiej). Tam jeśli wydają na film grube miliony to przynajmniej widać te pieniądze. Jeśli natomiast ktoś szuka inteligentnej rozrywki, to jednak radzę wybrać inny film. Będzie mało efektownie, ale za to jak mądrze!
   Fabuły nie ma potrzeby dokładnie opisywać – UFO atakuje Ziemię, a marynarka wojenna USA jej zaciekle broni. Oczywiście kosmici mają megatechnikę, mogą nas rozwalić w kilka chwil, ale i tak wiadomo, że ostatecznie to ludzie zwyciężą. Płaskie postacie i miałkie dialogi to norma w takich produkcjach. Aktorstwo raczej średnie. Liam Neeson jest nijaki, ale w wielu filmach taki jest, a tu ma rolę drugoplanową. Ale udział piosenkarki Rihanny to już miła niespodzianka nie tylko dla jej fanów. Rihanna nie śpiewa, ale jest bardzo swobodna i daje radę jako aktorka. Ostra rockowa muzyka jest mocną stroną filmu, pasuje do wartkiej akcji. Mamy też nawiązania do znakomitego Armageddonu – choćby scena, gdy stare pierniki (przepraszam: zasłużeni weterani) idą ratować świat. Ale patrzmy na to z humorem – tylko tak trzeba do tego podchodzić.
   Film jest za bardzo nadęty, ale to typowe Hollywood więc nie można się dziwić. Wojna jest przedstawiona jako świetna przygoda, ludzie giną z hymnem na ustach, marynarka wojenna to największy zaszczyt dla młodego człowieka itd. Przełykamy te banały bez mrugnięcia okiem. A już sam finał po prostu rozwala…
   Trochę mnie śmieszy przy tego typu produkcjach zażarta dyskusja, czy to science-fiction, czy tylko fantasy, a może jeszcze coś innego. Wielbiciele etykietek mają zgryz, a ja powiem tak: niewiele tu science, dużo fiction. Ale w kategoriach czystej rozrywki film jest świetny. Jak ktoś lubi widowiska robione z dużym rozmachem – na pewno się nie zawiedzie.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: