LENNY KRAVITZ Blue Electric Light 2024

Lenny Kravitz Blue Electric Light 2024

Nie powiem, że 6 lat to lekka przesada. To spora przesada! Właśnie tyle czasu potrzebował Lenny Kravitz na wydanie kolejnego albumu po rozkołysanym i rozstrzelonym stylistycznie Raise Vibration. Nagrany w studiu na Bahamach Blue Electric Light przynosi 12 nowych piosenek (czyli artysta tworzy średnio dwie rocznie – jakież więc muszą być świetne…). Czy rekompensują tak długie czekanie? Jeśli ktoś lubi Kravitza, to oczywiście, że tak. Ja bardzo lubię, bo to ewenement na skalę światową, wymieniany dziś obok takich klasyków jak Jimi Hendrix czy Prince. Amerykański muzyk, kompozytor, wokalista, autor tekstów, producent muzyczny, aranżer, aktor, projektant, niedawno uhonorowany w Hollywood Walk of Fame. Sam pisze piosenki, śpiewa je, nagrywa, realizuje, produkuje, sam gra na większości instrumentów. Człowiek orkiestra. Może nie nagrywa płyt wybitnych, ale z każdej da się wykroić kilka hitów czy utworów godnych zapamiętania. Pozytywnym wyjątkiem był Strut z 2014 roku, gdzie w zasadzie każdy kawałek był świetny. Na najnowszym krążku nie jest aż tak dobrze, ale zapewniam – jest dobrze.

Płytę promował utwór TK421 wydany na singlu jesienią 2023. Nie powiem, podsycił apetyt. To jeden z takich klasycznych hitów Kravitza, od których nie sposób się uwolnić. Posłuchasz i przepadłeś. Funkowy, zmysłowy, pełen energii i kapitalnych partii gitarowych (co akurat jest normą), z chwytliwym refrenem. I jeszcze ten teledysk, gdzie Lenny „zapomniał” ubrania. Facet ma 60 lat, wygląda na 40. Drugi singel Human już nie był tak intrygujący. Zwykła prosta melodia, piosenka jakich wiele. Za to trzeci bardzo mnie zaskoczył. Pozytywnie oczywiście. Paralyzed to hardrockowa petarda, z elementami psychodelii i bluesa, przenikliwym wokalem i zabrudzonymi riffami. To mocna rzecz, obok rock’n’rollowego Love Is My Religion rockowa ozdoba albumu, ale kto takie coś wydaje na singlu? Lżejszych, radiowych melodii jest tu bez liku. Słodko bujające (i trochę nijakie) Honey, dudniące basem, taneczne Let It Ride czy spokojniejsze i bardzo bezpieczne Stuck In The Middle (idealny tytuł w stosunku do zawartości). 35 lat po płytowym debiucie trochę nam Lenny złagodniał. Niby potrafi przyłożyć, ale za rzadko to robi na tym krążku. Kilka nagrań jest przesycone duchem Prince’a, choćby Heaven czy otwierające zestaw It’s Just Another Fine Day (In This Universe) – to akurat bardzo udana funkująca kompozycja, z obłędnym basem i licznymi niespodziankami w tle, do tego najdłuższa ze wszystkich (ponad 6 minut). Płytę zamyka utwór tytułowy, spokojny i dostojny, zarazem mocarny i potężny, idealny na finał takiego albumu. Kolejnego udanego albumu Lenny’ego Kravitza.

Jeśli kogoś zachęciłem i spodoba Wam się Blue Electric Light, to pędźcie na koncerty. Lenny wystąpi w Polsce z nowym materiałem – 21 lipca w Krakowie i dwa dni później w Łodzi. Będzie się działo.

Moja ocena 3/5

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: