Przegrany Klasyk w Las Vegas

Barcelona Real Madryt 1-0 Las VegasW Klasyku rozgrywanym w Las Vegas Real Madryt przegrał dziś z Barceloną 0-1 po kapitalnym golu Raphinii. W Blaugranie zadebiutował Robert Lewandowski, a w Los Blancos Rüdiger i Tchouaméni. Niby El Clásico to zawsze El Clásico – gra się o prestiż, a każde zwycięstwo nad największym rywalem cieszy, ale trudno poważnie traktować mecze na starcie przedsezonowych przygotowań, a już na pewno nie można wyciągać daleko idących wniosków. Gdyby nie ta oczywista oczywistość, można by było się martwić, bo Królewscy zaprezentowali się dziś bardzo mizernie, i brak Benzemy nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem. Widać było, że to pierwszy mecz po wakacjach (Barcelona grała już dwa razy), brakowało czucia piłki (zwłaszcza Lucasowi – co u niego jest raczej normą, i Viníciusowi, który plątał się w niepotrzebnych dryblingach), dokładności i koncentracji (Militão wyłożył piłkę Raphinii, który strzelił w samo okienko, innym razem Casemiro pół minuty zastanawiał się, do kogo podać z rzutu wolnego, i ostatecznie zagrał do rywala), ale przede wszystkim chęci i pomysłu. Chęci do ataku przejawiała tylko Barcelona, która dominowała, zamykała Real na jego połowie i w sumie oddała 6 celnych strzałów, z którymi – za jednym wyjątkiem, świetnie radził sobie Courtois. Na szczęście chociaż on jest w formie. Królewscy w bramkę ter Stegena nie trafili ani razu. Najbliżej był Valverde, którego bomba obiła słupek, oraz Asensio, który w idealnej sytuacji nie uderzył ani mocno, ani celnie. Więcej dobrych akcji nie było, a Los Blancos woleli podawać do bramkarza niż inicjować szybkie ataki. Mecz do zapomnienia i nie mają czego żałować ci, którzy nie wstali o 5 rano.

W zasadzie dla fanów madryckiej drużyny nie było w tym meczu żadnych pozytywów. Obrona niepewna, chociaż Rüdiger nie dawał się ogrywać, a raz zaimponował rajdem przez całe boisko, który zakończył niecelnym strzałem. Pomoc złożona z młodych graczy była mało odważna i niczego nie kreowała, a gdy po przerwie weszło CKM, była większa kontrola, ale nic z tego nie wynikło, bo głównie klepano w środku i nie finalizowano akcji, a zresztą nie było z kim grać, bo z przodu był „od 4 lat nic nie gram” Mariano, „podaję głównie do tyłu i nie drybluję” Asensio oraz… „boję się strzelać” Ceballos, z którego taki napastnik jak ze mnie tancerz. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że występujący w pierwszej połowie Vinícius, Rodrygo i Hazard też nie pokazali nic godnego uwagi. Oby wszyscy panowie mentalnie wrócili z urlopów i pokazali coś lepszego w kolejnych spotkaniach, bo już za dwa tygodnie ważny mecz o Superpuchar Europy. Dzisiaj Barcelona była dużo lepsza, zwłaszcza w formacji ofensywnej, gdzie po wejściu zmienników nie zanotowano dużej straty jakości.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: