VINTAGE CARAVAN
Monuments
2021
Vintage Caravan to islandzkie trio grające hard rocka na wzór lat 70. – to tak w skrócie. Jeśli ktoś się dziwi, że w zimnej Islandii powstaje ostra muzyka, to doskonale go rozumiem, bo przecież wcześniej kojarzyliśmy ten kraj z Björk, Sigur Rós, i tego typu spokojnymi klimatami, a tu nagle pojawił się zespół hołdujący modzie na retro rock i łojący niczym formacje z Anglii, Niemiec czy Skandynawii. Wydany rok temu Monuments to już piąty krążek tej powstałej w 2006 roku grupy, która w swojej muzyce miesza elementy nie tylko hard i blues rocka, lecz także psychodelii i space rocka, czyli innymi słowy bazuje na klasycznych wzorcach spod znaku Led Zeppelin, Budgie, Black Sabbath, aż po Hawkwind i wczesny Pink Floyd. Jednak ci trzej Wikingowie nikogo nie kopiują – czerpią z dobrych wzorców ale grają po swojemu, brzmią surowo i zarazem współcześnie (tu już duża zasługa producenta Iana Davenporta). Da się? Da.
Whispers już na starcie wskazuje kierunek dalszej podróży – ogniste riffy, dobra melodia, jest ostro i na swój sposób przebojowo oraz bardzo klarownie pod względem brzmienia – wszystko słychać jak należy, lepiej niż na poprzedniku Gateways sprzed 4 lat. Crystallized urzeka środkową partią gitarową, Can’t Get You Off My Mind zaraża przebojowością (choć nie tak jak The Way czy All This Time z 2018 roku), zaś galopujący Dark Times ma świetne zmiany rytmu (końcówka trzeciej minuty – miodzio). Subtelna ballada This One’s For You pozwala rozładować emocje, ale słyszałem lepsze. Nawet na tej płycie jest jedna perełka, 8-minutowa Clarity na samym końcu. Akustyczny wstęp, natchniony, rozmarzony wokal Óskara Logi Ágústssona, potem odrobina czadu i zwolnienie w finale. Ciepło i wdzięk wylewają się z tej piosenki, jednej z najlepszych w repertuarze Islandczyków. Zupełnie inny charakter ma druga 8-minutowa kompozycja Forgotten. To już ciężka, hardrockowa jazda ubarwiona psychodelicznymi odlotami i kolejny bardzo mocny punkt płyty. Z pozostałych utworów wymienię jeszcze wpadający w ucho i uzależniający Hell (tytuł nieadekwatny do przyjemnej melodii) oraz bardzo sabbathowy Said & Done, który trochę się „ciągnie” z racji powtarzanych riffów, ale i tak robi wrażenie.
Monuments to kolejny udany album Vintage Caravan. Jest wyrazem ogromnej dojrzałości muzyków, a zróżnicowana struktura pełnych werwy i energii kompozycji, bogata aranżacja, dopieszczona produkcja (umiejętne wplecenie brzmień retro w czasy współczesne) – to wszystko zalety wydawnictwa. Z wyrazistością jest nieco słabiej niż poprzednio, dlatego całościowo chyba wolę płytę Gateways, ale może to kwestia przyzwyczajenia. Obie są solidne, pełne wigoru, ciętych riffów i barwnych solówek, obie skutecznie kultywują hardrockowe tradycje we współczesnym rocku, a Monuments – zgodnie z tytułem, stawia im muzyczne pomniki. Jedenaście pomników, w tym jeden wyjątkowo efektowny.