INTER-REAL 0-2 Real wygrywa w Mediolanie

Inter-Real 0-2 Liga Mistrzów 2020/2021Mecz o wszystko. Kolejny finał. Brzmi znajomo? Kiedyś (wcale nie tak dawno) dla Realu Madryt finałami były spotkania decydujące o przyznaniu pucharu Ligi Mistrzów lub starcia o Superpuchar. Odkąd drużynę ponownie przejął Zinédine Zidane i zabił w niej ducha rywalizacji, poskromił wszelką inicjatywę na boisku, doprowadzając w półtora roku niemal na skraj przepaści (jak na warunki madryckie, i chodzi o nieakceptowalny styl gry, a nie same wyniki, bo przecież Los Blancos w kiepskim stylu, ale jednak zostali w międzyczasie – i są nadal mistrzem Hiszpanii), każde spotkanie nazywane jest finałem. Królewscy ostatnio wygrywają ledwie połowę swoich meczów (dla porównania Bayern pod wodzą Flicka wygrał 90%), w efekcie czego wciąż brakuje im punktów i ciągle muszą gonić. W La Lidze gonią tuzów pokroju Real Sociedad czy Villarreal oraz znakomite na starcie Atlético, w Lidze Mistrzów oglądają plecy Szachtara Donieck (!) czy Borussii Mönchengladbach. Takie czasy. Nic więc dziwnego, że dzisiejsze spotkanie z Interem w Mediolanie nazywane było finałem, bo ekipa przegrana bardzo sobie komplikowała możliwość awansu z grupy, który przecież dla obu drużyn (losowanych z pierwszego i drugiego koszyka) miał być formalnością. Nie był.

Mecze rozgrywane są w trudnych czasach – pandemia i kontuzje zdziesiątkowały madrytczyków, w składzie których dzisiaj zabrakło Ramosa, Valverde i Benzemy – filarów trzech kluczowych formacji, ale to nie może być żadnym usprawiedliwieniem kiepskiej postawy w tym sezonie, bo wszyscy mają trudno. Nie tylko Real. Drużyna z charakterem potrafi się pozbierać i wyjść z trudnej sytuacji. I taki charakter pokazali madrytczycy w Mediolanie. Wygrali 2-0 i urwali się ze stryczka, przy okazji pogrążając rywala. Rywala, który był zaledwie cieniem drużyny, jaka trzy tygodnie temu strzeliła dwa gole w Madrycie. Real był zdecydowanie lepszy, ale podopieczni Conte praktycznie podarowali Królewskim zwycięstwo. Najpierw faul na Nacho, po którym sędzia podyktował jedenastkę i już w 7 minucie Hazard strzelił na 1-0. Potem Real grał, a Inter głównie patrzył. Totalna bezradność tak rozjuszyła krewkiego Vidala (pamiętamy jego wybryki z Bayernu i Barcelony), że ten po jednej z akcji zwyzywał sędziego i wyleciał z boiska. W dziesiątkę Inter tym bardziej był tylko statystą na boisku, a Los Blancos grali swoje – czyli głównie klepali w poprzek boiska, nie bardzo mieli ochotę na kolejne akcje i gole. Kontrolowali wydarzenia, a gdy w 59 minucie wszedł Rodrygo i w pierwszym kontakcie z piłką trafił na 2-0, było po meczu. Real grał w dziadka, a Inter nie bardzo umiał temu zaradzić. W tym nudnym spotkaniu dwóch smutnych drużyn już nic więcej się nie wydarzyło, ale to madrytczycy wracają z uśmiechem na twarzy. Nie grali wielkiego spotkania, jednak wywieźli trzy punkty z gorącego terenu (nigdy tutaj nie wygrali z Interem) i wskoczyli na 2. miejsce tej słabiutkiej grupy. Teraz trzeba wygrać na Ukrainie i przyklepać awans. Oraz zmazać plamę na honorze, bo w Madrycie miesiąc temu Real przecież przegrał z rezerwami Szachtara.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: