SIENA ROOT
The Secret Of Our Time
2020
Lubicie Deep Purple? Ale nie to nowe, tylko stare klasyczne? Albo Uriah Heep? Jeśli tak, to polecam nowy album zespołu Siena Root. Polecam też starsze płyty Szwedów, bo sporo tam purpurowej muzyki przesiąkniętej psychodelią i klimatem wczesnych lat 70. z rozbudowanymi solówkami gitarowymi, cudownymi Hammondami i wszystkim tym, co urzekało na płytach starych mistrzów. Ale rozmawiamy o nowej muzyce, więc skupię się na najnowszym wydawnictwie The Secret Of Our Time, które w warstwie tekstowej jest albumem koncepcyjnym obrazującym współczesne problemy ludzkości i konfrontację natury człowieka ze sztucznym światem cyfrowym. To tak w skrócie, bo teksty tekstami, a i tak liczy się przede wszystkim muzyka.
Założona w 1997 roku Siena Root nie jest powszechnie znana w Polsce, a już na pewno nie tak, jak na to zasługuje. Szerzej o grupie pisałem przy okazji recenzji poprzednich płyt: A Dream Of Lasting Peace (2017) i Pioneers (2014) – zainteresowanych tam odsyłam. Teraz tylko dodam, że tradycji stało się zadość i na nowej, siódmej płycie śpiewa kolejny, siódmy już wokalista, a dokładniej wokalistka, niejaka Zubaida Solid. Od razu powiem, że śpiewa pięknie, a jej anielski głos bardzo pasuje do pastelowych kompozycji zespołu. Swoją drogą nie wiem, czy istnieje inna grupa, która tak często dokonuje zmian na tak newralgicznej pozycji.
Pod względem muzycznym niewiele się zmieniło od płyty sprzed trzech lat. Szwedzi już dawno zarzucili wielowątkowe, rozbudowane kompozycje na rzecz prostych, wyrazistych utworów i 9 takich właśnie nagrań serwują na The Secret Of Our Time. Dwa najdłuższe trwają ledwie 6 minut i stanowią klamrę wydawnictwa, a zarazem jego najmocniejszy punkt. Otwierający zestaw Final Stand wita nas kosmicznie brzmiącym syntezatorem, do którego dołącza bas, delikatna perkusja wprowadzająca hardrockowy riff i dalej jest już ostro i przebojowo, a drapieżny wokal Zubaidy dodaje całości mocy. Świetne pyschodeliczno-stonerowe otwarcie. Z kolei wieńczący dzieło Imaginary Borders jest subtelny na początku (z uroczą partią fletu i delikatnym wokalem), z czasem nabiera hardrockowego sznytu, a kończy się mocarną solówką gitarową Matte Gustavssona i ostrą wokalizą Zubaidy Solid. A co pośrodku? Kilka nagrań może mniej spektakularnych, ale równie miłych dla ucha, w każdym jest coś, co przykuwa uwagę: gitarowo-organowy pojedynek w Siren Song, duet wokalistek Zubaidy Solid i Lisy Listam w singlowym Organic Intelligence, subtelny początek Mender kontrastujący z dynamicznymi popisami gitarzystów, zwariowane Hammondy (dlaczego wyciszone???) w In Your Head czy instrumentalne, nieco psychodeliczne odloty w bluesowym Have No Fear. A są jeszcze dwa wyróżniające się nagrania. Szybki When A Fool Wears The Crown to chyba najbardziej przebojowy numer na wydawnictwie i słusznie promował je na singlu, zaś Daughter Of The Mountains to absolutna perełka, subtelna ballada z cudownym wokalem, pastelowymi klawiszami i wisienką na torcie w postaci partii na sitarze. Niewiele ich, ale dodają utworowi sporo uroku.
Siena Root znów to zrobiła. Szwedzi od lat niezmiennie trzymają poziom i nawet jeśli ich płyty nie są wybitne, nie lansują ponadczasowych hitów, to ich root rock, jak sami określają swą twórczość, stanowi miłą odskocznię od wszechobecnej współczesnej kakofonii lansowanej w komercyjnych radiostacjach. Nie ma tu niczego nowego (poza wokalistką), a organowe partie Erika Peterssona i gitary Matte Gustafssona czarowały już na poprzednich albumach (nie ukrywam: A Dream Of Lasting Peace całościowo podobał mi się ciut bardziej), ale The Secret Of Our Time to kolejna bardzo udana wycieczka w złote czasy hard rocka. Mało kto dzisiaj tak gra, do tego pozostając przy analogowym brzmieniu, bez ubarwiania muzyki studyjnymi sztuczkami. Duże brawa dla Siena Root, niekwestionowanych mistrzów retro rocka.