REAL-BARCELONA 2-0 Real lepszy od Barcelony w madryckim Klasyku

Real-Barcelona 2-0 hiszpańska la liga 2020Puchar Króla przegrany, Liga Mistrzów praktycznie też (bo trudno uwierzyć w wysoką wygraną nad City w rewanżu, gdy drużyna Zidane’a nie ma ataku i nie kreuje sytuacji – w meczu u siebie oddała raptem 3 celne strzały, rywal 8), w grze pozostał tylko tytuł mistrza Hiszpanii. Tytuł bardzo upragniony, na który jednak w ostatnich latach patent ma Barcelona (8 wygranych w 11 lat). I właśnie tę Barcelonę Real musiał dzisiaj pokonać w kolejnym El Clásico, jeśli chce poważnie myśleć o wygraniu La Ligi. Blaugrana notuje kiepski sezon – ma problemy wewnętrzne, jej gra nie przekonuje, ale nawet w tak słabej formie jest w tabeli nad madrytczykami. Do niedawna to Real prowadził, chociaż jego gra też pozostawiała wiele do życzenia, jednak przed decydującym starciem coś się zacięło. Remis z Celtą u siebie i przegrana z Levante spowodowały, że przed Klasykiem to Barcelona miała 2 punkty przewagi i to Real był pod presją. Musiał wygrać. Tylko jak pokonać Katalończyków, którzy w ostatniej dekadzie traktują Bernabéu jak swoje boisko treningowe. Wygrywają tu regularnie, rok w rok, i to często całkiem wysoko. Ostatnie 4 ligowe wizyty to 4 wygrane Katalończyków, trzy razy do zera (bilans bramek 11-2 dla nich), a jeszcze było 0-3 w Pucharze Króla rok temu. W ogóle od słynnej demolki w pierwszym sezonie Guardioli (goście wygrali 6-2) kolejne 10 ligowych meczów Barcelony w Madrycie to 7 zwycięstw i tylko 2 porażki. Wstydliwa statystyka dla Królewskich. Chyba nikt zdrowo myślący nie oczekiwał, że dzisiaj się polepszy. A jednak tak się stało! Drużyna Zidane’a stanęła na wysokości zadania, wygrała 2-0 i wróciła na pierwsze miejsce ligowej tabeli.

Pierwsza połowa nie przyniosła wielu emocji. Obie drużyny bały się podjąć ryzyko, badały się wzajemnie. Real był szybszy, Barcelona dokładniejsza. Los Blancos mieli jedną okazję bramkową, Blaugrana trzy, ale zawsze na posterunku był Courtois. Po zmianie stron liczyli się tylko Królewscy. Najpierw precyzyjny strzał Isco z okienka wyjął ter Stegen, potem kapitalną sytuację zmarnował Benzema nie trafiając w bramkę po dograniu Carvajala, wreszcie w 71 minucie Kroos niczym profesor obsłużył Viníciusa, a ten uderzył na 1-0. W 91 minucie za nieporadnego Benzemę na boisko wszedł Mariano Díaz. Wyjęty z lodówki zawodnik, całkowicie olewany przez Zidane’a i niepowoływany od dwóch miesięcy, już w pierwszej akcji ruszył na bramkę i strzelił na 2-0. Pokazał wszystkie cechy dobrego napastnika – szybkość, przebojowość, decyzyjność (wreszcie napastnik, który strzela zamiast wiecznie szukać podania) i skuteczność. Benzema błąkał się 90 minut, a Mariano wszedł i zrobił co należy. Ustalił wynik meczu i Real nadal pozostaje w walce o mistrza Hiszpanii. Wczoraj Zidane był zły i wyrzucany, dzisiaj znów będzie wielki i kochany. Huśtawka nastrojów trwa w najlepsze, ale najważniejsze, że po tylu porażkach madrytczycy wreszcie pokonali u siebie Barcelonę. To duży zastrzyk energii, który z pewnością podniesie morale po poprzednich wpadkach.

Który Real jest prawdziwy? Ten sprzed tygodnia – ociężały, grający bez polotu i pomysłu, bez ruchu, pressingu, dynamiki, przyspieszających podań, gdzie piłkarze są apatyczni, wiecznie spóźnieni, nie wychodzący na pozycje, nie szukający gry bez piłki, ze słabą asekuracją? Czy może ten z dzisiaj – skupiony, zorganizowany, pokazujący pazur i przebojowość? Odpowiedź poznamy w kilku najbliższych meczach. Jest i taki, i taki, niczym doktor Jekyll i pan Hyde. Ale dzisiaj panowie zrobili ważny krok w kierunku wygrania jedynego trofeum, o jakie walczą. Dzisiaj madridistas mogą się cieszyć, ale do mety jeszcze daleko. Bardzo daleko.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: