Ostatnio każdy mecz Realu to wielkie męczarnie dla oka, ale kibic zawsze wierzy, że tym razem będzie lepiej. Dzisiaj na Bernabéu zawitała Sevilla, która w poprzedniej rundzie zlała Real 3-0. Była znakomita okazja do rewanżu i pokazania na tle silnego rywala, że z Los Blancos nie jest wcale aż tak źle, jak się wydaje i jak to wygląda w liczbach. Te są katastrofalne. Na półmetku rozgrywek z 32 oficjalnych meczów Królewscy przegrali 10 (więcej niż w całym poprzednim sezonie!, to najgorszy wynik od 1999 roku), w 8 spotkaniach nie potrafili strzelić gola, a w 20 tracili przynajmniej jedną bramkę (łącznie 37 straconych bramek, spośród wszystkich zespołów z Primera División tylko Huesca jest gorsza). Jeśli więc trzeba walnąć pięścią w stół, najwyższy czas to zrobić. I madrytczycy to zrobili. Wygrali z Sevilla rozgrywając jeden z najlepszych meczów pod wodzą Solariego.
Królewscy ruszyli na rywala od pierwszych minut. Nie wszystko wychodziło, ale widać było wielkie chęci, walkę i pełne zaangażowanie. Dość powiedzieć, że Sevilla w całym spotkaniu oddała tylko jeden celny strzał na bramkę Courtois, na więcej Real nie pozwolił, a sam uderzał ponad 20-krotnie (6 razy celnie). Przed przerwą bramek nie było mimo kilku niezłych okazji, natomiast po zmianie stron Los Blancos przycisnęli jeszcze mocniej. Gdyby nie rozregulowane celowniki, goli mogło być sporo, a tak musieliśmy czekać do ostatniego kwadransa. Najpierw bomba Ceballosa wylądowała na poprzeczce, a w 78 minucie w okienko przymierzył Casemiro i Vaclík był bezradny. Drugie trafienie w ostatniej akcji meczu dołożył Modrić, który sam odebrał piłkę obrońcy i ustalił wynik na 2-0. Real wreszcie zagrał intensywnie z przodu i poprawnie z tyłu. Wprawdzie akcje były chaotyczne i brakowało wykończenia (co nie dziwi, skoro w drużynie nie ma prawdziwego napastnika), a gole padły po indywidualnych zagraniach (strzał zza pola karnego i błąd obrońcy), ale i tak trzeba chłopaków pochwalić. Zareagowali. Walnęli pięścią w stół. Jeszcze niezbyt mocno, lecz to może oznaczać zwrot w postawie i wynikach. Czy tak będzie, zobaczymy niedługo, ale przynajmniej widać światełko w tunelu. Przetrzebiony kontuzjami Real dzisiaj pokonał silnego rywala i momentami mógł się podobać.