Gdy wydaje się, że w tym sezonie Real osiągnął już maksimum obciachu (1-5 z Barceloną, 0-3 z Eibarem, 9 porażek w 29 meczach, w Lidze Mistrzów porażka 0-3 ze spadkowiczem, liga hiszpańska zawalona już w styczniu, na koncie Los Blancos tylko 26 bramek, mniej niż Levante czy Celta, sam Messi z Suárezem mają więcej), piłkarze potrafią pokazać, że to nie koniec żenady i stać ich na jeszcze więcej. 2019 rok rozpoczęli od remisu i porażki z ligowymi outsiderami, a na pustoszejącym Bernabéu 18-letni Vinícius w pojedynkę zrobił z przodu więcej niż wszyscy pozostali ofensywni zawodnicy razem wzięci. Taki jest obraz Realu AD 2019. Są jednak rozgrywki, w których madrytczycy jeszcze nie zawiedli (wprawdzie dotąd grali tylko z trzecioligowcem). To Copa del Rey. Puchar Króla. Tu, podobnie jak w La Lidze rządzi Barcelona i regularnie zdobywa trofeum. Rok temu ekipa Zidane’a skompromitowała się odpadając w ćwierćfinale po dwumeczu z Leganés. Dzisiaj Królewscy mieli okazję do rewanżu. Ekipa spod Madrytu w tabeli Primera División znajduje się dwa oczka nad strefą spadkową – czyli jest na poziomie drużyn, z którymi Real potwornie się męczy i w tym roku już potracił punkty. To bardzo groźny rywal. Jak każdy dla leniwej kadry madryckich gwiazdorów. Jednak dziś gwiazdorzy mieli wolne…
Solari wystawił eksperymentalną jedenastkę, bez kilku wypalonych weteranów (odpoczywali Marcelo, Kroos, Bale, Isco i Modrić), więc było trochę życia na boisku, ale piłkarskiej jakości niewiele. W pierwszej połowie goście mieli dwie świetne okazje (raz nie trafili sam na sam, drugą obronił Navas), podobnie jak madrytczycy (Odriozola podawał zamiast strzelać, a najlepszą po podaniu Lucasa zmarnował wiadomo kto – „prześwietny” Benzema). Były też dwa faule na Odriozoli, którego szybkie rajdy prawą stroną dynamizowały widowisko. Pierwszego karnego sędzia nie odgwizdał, drugi już tak i tuż przed przerwą Ramos dał Królewskim prowadzenie. Wynik niski (tak przy okazji – w równoległym półfinale Carabao Cup w Anglii City prowadzi 9-0, i nie potrzebowało do tych goli rzutu karnego), zdecydowanie lepszy niż gra, w której razi w oczy brak pomysłu na tworzenie okazji bramkowych.
Po zmianie stron nie było inaczej. Długo nie oglądaliśmy żadnej interesującej akcji, aż w 68 minucie obrońcy Leganés popełnili szkolny błąd, z jakiego skorzystał Benzema, zagrał do Viníciusa, a ten obsłużył Lucasa, który dopełnił formalności trafiając do pustej bramki. 10 minut później oglądaliśmy wreszcie ładną akcję Królewskich zakończoną pięknym golazo Viníciusa. Brazylijczyk z woleja uderzył niemal w okienko bramki Cuéllara i ustalił wynik. Warto jeszcze odnotować debiut młodego Brahima Díaza w końcówce meczu. 19-letni Hiszpan pochodzenia marokańskiego dwa dni temu został kupiony z Manchesteru City i ma być melodią przyszłości, podobnie jak Vinícius Júnior czy Rodrygo, który dołączy latem. Real dzisiaj wykonał zadanie. Nie zachwycił, ale sklepał Ogórki (to oficjalny przydomek Leganés) i za tydzień może bez strachu jechać na Butarque. Tej przewagi nie powinien roztrwonić w rewanżu.
Plus meczu: Odriozola
Minus meczu: Casemiro