EIBAR-REAL 3-0 Madrycka mizeria w Kraju Basków kończy piękny sen Solariego

Eibar-real 3-0 hiszpańska la liga 2018/2019Nie tak miało być. Po 4 kolejnych zwycięstwach Santiago Solari dostał kontrakt na 3 lata, stał się już nie tymczasowym tylko pełnoprawnym trenerem Realu, a od meczu z Eibarem miał rozpocząć marsz w górę tabeli i odrabianie strat w lidze hiszpańskiej. Tymczasem jego piłkarze przegrali w Kraju Basków w stylu niegodnym królewskiego klubu udowadniając tylko, że obecny Real to obraz nędzy i rozpaczy, a nazwisko szkoleniowca nie ma tu żadnego znaczenia. Leniwa, opasła kadra nie oferuje nawet zajawki jakości, jakiej się od niej wymaga na bazie osiągnięć i nazwisk. Nazwiska nie grają. Dzisiaj na Ipurui grali młodzi, ambitni zawodnicy Eibaru zjadając na przystawkę stołeczne gwiazdy, a warto dodać, że Baskowie wcale nie wystąpili w najmocniejszym składzie. Ale nawet rezerwy gospodarzy wystarczył na grupę emerytów z Madrytu.

Zaczęło się obiecująco. Przez kwadrans Real naprawdę grał nieźle, biegał, walczył i tworzył sytuacje – Bale strzelił kapitalną bramkę, ale był na spalonym, potem uderzenie Benzemy obrońca wybił z pustej bramki, ale gdy po wzorcowej kontrze gospodarze wyszli na prowadzenie, Królewscy kompletnie się pogubili. Nie umieli zareagować, przegrywali każdy pojedynek, tracili proste piłki i nie zagrozili już bramce Riesgo. Gospodarze zdominowali środek pola, byli szybcy i stosowali wysoki pressing odbierając piłkę już na połowie rywala. Można było donieść wrażenie, że na boisko jest ich dwa razy więcej. Po zmianie stron nic się nie zmieniło – Modrić był zagubiony, Kroos grał do boku, Bale’a nie istniał, Asensio zniknął jak przed przerwą (ale przecież nie on musi ciągnąć wózek), a Benzema wyróżniał się tylko paleniem każdej akcji. I nie chodzi o porównanie, jakie gdzieś znalazłem – „Benzema jest jak znicz na cmentarzu, pali się tylko tyle ile da radę, później gaśnie, bo rodzina nie przychodzi i nie ma kto zapalić”. Karim po prostu chyba jakiś rekord spalonych dziś pobił. Ale jeszcze gorsza od bezproduktywnego ataku była obrona. Zaraz po przerwie pomyłkę Kroosa i Odriozoli wykorzystał Enrich, a chwilę później wynik na 3-0 podwyższył Kike García zamykając mecz. To pierwsza, historyczna wygrana Eibaru nad Los Blancos.

Wczoraj Black Friday, dzisiaj White Saturday? Tak przed meczem pisał Ramos na instragramie. Niestety nic z tego. Sobota nie była biała. Była bardzo, bardzo czarna, bo takiej mizerii nikt się nie spodziewał. Ekipa Solariego nawet nie podjęła walki ze zdziesiątkowaną drużyną z małej mieściny, która zajmowała 13. miejsce w tabeli. Tu nawet nie chodzi o przegraną – przegrać zawsze można. Ale nie w ten sposób. To kompromitacja Królewskich, nie pierwsza w tym sezonie i zapewne nie ostatnia. Real w drugiej połowie, gdy trzeba było gonić wynik, nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę Eibaru. To wystarczy za komentarz o tej drużynie, jej chęciach i możliwościach. Wielcy z Madrytu mają od dawna wywalone na ligę i nawet tego nie kryją. Więcej nie piszę, bo szkoda mi czasu. Panowie piłkarze nie zasłużyli na moje zainteresowanie.


Minus meczu: Odriozola, Varane, Ramos, Modrić, Kroos, Ceballos, Bale, Benzema, Asensio

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: