REAL-ATLETICO 0-0 Kolejna strata punktów w nudnym derby Madrytu

Real-Atletico 0-0 derby Madrytu 2018Charakter, ambicja, wola walki – to wszystko elementy, których wypalonym piłkarzom Realu zabrakło trzy dni temu w Sewilli. Grali wolno i chaotycznie, a bez tzw. gryzienia trawy nie da się pokonać rywala, który to robi. Real po środowej kompromitacji musiał szybko zareagować, by odzyskać zaufanie kibiców, dlatego dzisiejsze derby miały podwójne znaczenie – poza prestiżem wynikającym z samego starcia miały pokazać, czy Królewscy potrafią dobrze zagrać z jakimkolwiek topowym rywalem. Jak dotąd ogrywali tylko ogórki, a z ekipami mocniejszymi tracili punkty. O tym, jak silne jest Atlético, nikomu nie trzeba mówić. Los Colchoneros to aktualni wicemistrzowie Hiszpanii, a przy Concha Espina 1 nie przegrali ligowego meczu od 5 lat! Bernabéu to terytorium Simeone – żaden inny trener nie czuje się tu tak pewnie. Cholo 28 września 2013 roku rozpoczął fantastyczną serię wygrywając 1-0, w kolejnych latach zwyciężał jeszcze dwa razy i ostatnio dwukrotnie zremisował. Na domiar złego w sierpniu Atlético zaaplikowało Królewskim aż 4 bramki wygrywając Superpuchar Europy i psując oficjalny debiut nowego trenera. Dzisiaj Julen Lopetegui miał okazję do rewanżu i udowodnienia malkontentom, że ma pomysł na Real, a bolesna wpadka i lenistwo ekipy na Pizjuán to tylko wypadek przy pracy. Szansy nie wykorzystał.

Szkoleniowiec już na starcie dał sygnał, że nie szuka nowych rozwiązań – wyszedł skład ten sam co zawsze czyli mało kreatywna pomoc i z przodu Benzema, który nie tylko nie strzelił gola od 4 spotkań, ale nawet nie oddał celnego strzału. Napastnik widmo. Dzisiaj po raz kolejny potwierdził swą klasę – znowu zniknął i nie zhańbił się żadnym uderzeniem. Trzeba przyznać, że jego koledzy nie byli dużo lepsi. Pierwszą połowę Królewscy przestali (jak kto woli – przespali) nie oferując nic z przodu, a wynik bezbramkowy zawdzięczali Courtois, który wybronił dwie setki sam na sam piłkarzy Simeone. W drugiej połowie Real zagrał nieco lepiej, dużo ożywienia wniósł Ceballos, ale to nie przekładało się na sytuacje bramkowe – tych nadal było jak na lekarstwo. Najlepszą miał Asensio, lecz przegrał pojedynek z Oblakiem. Znów zabrakło argumentów z przodu, a za podania w poprzek boiska nikt punktów nie przyznaje. A szkoda, bo Real byłby wtedy niekwestionowanym liderem. Ten nudny i szarpany mecz walki zakończył się bezbramkowym remisem, który nie krzywdzi żadnej ze stron. Bernabéu to nadal terytorium Simeone -pod jego wodzą Los Colchoneros już po raz 6. z rzędu nie przegrali tu meczu. Dla sąsiadów zza miedzy Real jest wyjątkowo gościnny. Czyżby słynny pakt o nieagresji działał także na boisku?

Real dał dziś bardzo niewiele argumentów czysto piłkarskich. Nie było porywających akcji, a Królewscy z gry nic wielkiego nie tworzyli. Grali dość ospale i dopiero Ceballos po wejściu na boisko wniósł nieco ożywienia do tej zatęchłej klepaniny, ale w pojedynkę nie mógł nic zdziałać przy kolegach grających głównie do tyłu. Na kwadrans pojawił się Lucas Vázquez, który jest cieniem zawodnika sprzed roku i znów trudno go było zauważyć. Odnotować natomiast należy debiut Viníciusa Júniora w białych barwach. Dobrze, że dostał szansę – jeśli w ogóle można to tak nazwać, bo Lopetegui wpuścił go w 88 minucie. W tak krótkim czasie Brazylijczyk nie miał okazji zabłysnąć. Ostatecznie więc z wielkiej chmury spadł mały deszcz, ale tego akurat można się było spodziewać. Real AD 2018 to drużyna zmęczona i wypalona, pisałem o tym wielokrotnie, i bez drastycznych zmian kadrowych jej gra nie będzie inaczej wyglądać. W 3 ostatnich meczach Los Blancos strzelili jedną bramkę – i to najlepiej świadczy o „mocy” tej bezbarwnej drużyny. To jednak też nie powinno dziwić – mając Benzemę z przodu trudno o inne statystyki.


Plus meczu: Courtois, Ceballos
Minus meczu: Benzema

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: