REAL-ROMA 3-0 Efektowna gra i gładkie zwycięstwo na starcie Ligi Mistrzów

Real-Roma 3-0 Liga Mistrzów 2018/2019Po 4 triumfach w Lidze Mistrzów w ciągu ostatnich 5 lat można napisać, że Real jest nasycony. Ale to nie znaczy, że nie chce więcej. Po Lizbonie, Mediolanie, Cardiff i Kijowie pięknie byłoby dopisać do listy Madryt, bo przecież finał tegorocznej edycji odbędzie się nieopodal Bernabéu, na Wanda Metropolitano. Do tego jednak daleka droga, na razie trzeba skupić się na rozgrywkach grupowych, które dzisiaj madrytczycy zainaugurowali spotkaniem z Romą. Tą samą, która rok temu (czy raczej 4 miesiące temu) doszła do półfinału, po drodze odprawiając z kwitkiem Atlético i samą Barcelonę. Wydawało się więc, że Królewskich czeka trudna przeprawa. Nic z tych rzeczy. Real zagrał kompletny mecz, wygrał 3-0 oddając łącznie 30 strzałów na bramkę rywala i pokazując futbol, jakiego dawno nie widziano przy Concha Espina. Brakowało jedynie skuteczności, bo wynik mógł i powinien być jeszcze bardziej okazały.

Pierwsze 45 minut to koncert gry zespołowej Los Blancos i zarazem pokaz całkowitej nieporadności w końcowej fazie akcji. Zagubieni piłkarze Romy rzadko przekraczali linię środkową boiska, a jednak podopieczni Lopeteguiego nie umieli swej ogromnej przewagi zamienić na gole, choć sama gra mogła się podobać. Niby strzelali, ale Panu Bogu w okno. Niby tworzyli zagrożenie, ale na końcu zawsze coś nie wychodziło – a to Bale minimalnie chybił, a to Isco nie dał rady w sytuacji sam na sam, a to Benzema pogubił się w dryblingu. Na 16 strzałów gospodarze trafili w bramkę tylko 3 razy, i wtedy na posterunku był golkiper rzymian Olsen. Nie dał jednak rady w 45 minucie, gdy z rzutu wolnego precyzyjnie uderzył niewidoczny wcześniej Isco. 1-0 do przerwy to był minimalny wymiar kary.

Po zmianie stron mecz nabrał rumieńców – Królewscy poprawili skuteczność, ale też kilkukrotnie pozwolili gościom na tworzenie zagrożenia pod bramką Navasa. W 58 minucie z prędkością światła pognał Bale i zamienił na gola cudowne podanie Modricia. Okazji było więcej, m.in. Walijczyk trafił w poprzeczkę, Asensio popisał się kapitalną akcją i był o włos od gola, a w 73 minucie na boisku pojawił się Mariano Díaz, który wreszcie dostał szansę debiutu w barwach Realu po transferze z Olympique Lyon. Waleczny, zadziorny, szybki i przebojowy napastnik – tego brakowało w pierwszej połowie, tego brakowało w sobotnim meczu w Bilbao, a taki człowiek od dawna siedzi na ławce. Mariano wszedł i pozamiatał, w kwadrans zrobił więcej niż Benzema przez godzinę, bo w 91 minucie strzelił najładniejszego gola meczu ustalając wynik na 3-0. Mistrzowie Europy rozpoczęli rozgrywki w wielkim stylu. Oby podobnie było w hiszpańskiej La Lidze.


Plus meczu: Mariano

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: