SEVEN SISTERS Siedem sióstr

Seven Sisters Siedem sióstr recenzja Wirkola RapaceSEVEN SISTERS
Siedem sióstr
2017, Belgia, Francja, Wielka Brytania, USA
sci-fi, thriller
reż. Tommy Wirkola

Akcja filmu, który funkcjonuje także pod tytułem What Happened to Monday? (Co się stało z Poniedziałkiem?), rozgrywa się w przeludnionym świecie przyszłości, gdy prawo zabrania posiadania więcej niż jednego dziecka. Na straży programu kontroli wielkości rodzin stoi bezwzględna Nicolette Cayman (Glenn Close) wraz ze skutecznym aparatem państwowym, a głównymi bohaterkami jest siedem sióstr, wszystkie grane przez Noomi Rapace (pamiętna Lisbeth Salander z trylogii Millennium), które walczą o przeżycie udając jedną osobę. Trzymający je w ukrytym apartamencie ojciec (Willem Dafoe) nadał dziewczynom imiona dni tygodnia i zgodnie z tym każda raz na 7 dni wychodzi na zewnątrz. Wszystko działa do momentu, gdy pewnego wieczora Poniedziałek nie wraca do domu…

Punkt wyjściowy historii prowadzi do wielu refleksji. Problem przeludnienia już zaczyna być widoczny, lecz jeszcze nie w Europie, gdzie ludzie w sposób naturalny mnożą się jak króliki, do czego niedawno tak zachęcało nasze ministerstwo zdrowia w swym idiotycznym spocie. Nie jest tajemnicą, że polityka jednego dziecka już działa w Chinach, chociaż na znacznie innych, mniej restrykcyjnych zasadach, a przy obecnym tempie wzrostu ludności np. Afryki nie da się wszystkich wyżywić i za kilkadziesiąt lat ruszy ekspansja na Europę. Jednak sam pomysł stanowiący zaczątek dyskusji to jedno, a odpowiednie poprowadzenie fabuły przy tak dyskusyjnym moralnie temacie to zupełnie inna kwestia. To się nie do końca udało, za dużo tu dziur logicznych i uproszczeń typowych dla kina SF. I nie chodzi o przewidywalność obrazu – jest oczywiste, że gdy wreszcie śledczy dopadną jedną z sióstr, zacznie się ostra jazda bez trzymanki; czy zbyt komiksowy finał, gdzie słabe kobiety wychowane w izolacji stają się nagle herosami z nadprzyrodzonymi zdolnościami na miarę Marvela, a nieporadność służb i całego aparatu represji aż razi w oczy. Takie są prawa kina komercyjnego, że nawet ambitna w założeniu produkcja musi mieć banalne zakończenie mające się nijak do treści filmu. Chodzi bardziej o to, że twórcy poszli po linii najmniejszego oporu i z thrillera o głębokim przesłaniu zrobili zwykły akcyjniak, i to nie najwyższych lotów.

To jednak nie znaczy, że Siedem sióstr nie ma zalet. Ma ich całkiem sporo. Akcja może i naciągana, ale ma swoją dramaturgię i dobre tempo, napięcie jest budowane konsekwentnie aż do przegiętego finału, film ma specyficzny klimat (też tylko do pewnego momentu) i niezłe zdjęcia (sceny walk są brutalne i dynamiczne) oraz udane kreacje aktorskie. Na szczególną uwagę i wyróżnienie zasługuje Noomi Rapace brawurowo grająca siedem ról, a to trudna sztuka, bo wbrew pozorom każda z sióstr jest zupełnie inna (jakim cudem, skoro się wychowywały razem w odosobnieniu, a na zewnątrz muszą udawać tę samą osobę?). Wymienione atuty to już wystarczający powód, by sięgnąć po ten film – nawet jeśli fabularnie niedoskonały, stanowi porządnie wykonane kino akcji z elementami SF, i to musi wystarczyć. W końcu chodzi o rozrywkę.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: