Real Madryt kończy dziś 116 lat! Trudno o lepszą datę dla tak wyjątkowego meczu, jak rewanżowe starcie 1/8 Ligi Mistrzów na Parc des Princes w Paryżu. Ten „przedwczesny finał” miał dla obu ekip kapitalne znaczenie. Arabski właściciel PSG nie po to wydał latem 400 mln € na zakup Neymara i Mbappé, by odpadać tak wcześnie, lecz by wreszcie triumfować w najważniejszych rozgrywkach na Starym Kontynencie. Z kolei Real przegrał już ligę i krajowy puchar, notuje fatalny sezon i tylko wygranie Ligi Mistrzów może uratować nastroje w Madrycie. Pierwszym krokiem ku temu miał być dzisiaj awans do ćwierćfinałów, bo bez tego Królewskim pozostałyby do rozegrania tylko spotkania towarzyskie w lidze hiszpańskiej. Trudno powiedzieć, czy to właśnie ta motywacja była decydująca, ale Real od początku do końca był lepszym zespołem i zasłużenie wygrał rywalizację po golach Ronaldo i Casemiro. W Parku Książąt książę był tylko jeden i nosił białe barwy. Paryżanie w tym sezonie wszystkie 19 meczów na swoim stadionie wygrali różnicą co najmniej dwóch bramek. Dzisiaj pierwszy raz przegrali nie mając nic do powiedzenia. Real rządził i godnie uczcił swój jubileusz.
Od pierwszych minut madrytczycy byli doskonale zorganizowani i kasowali w zarodku wszystkie akcje gospodarzy, sami zaś mieli okazje, by zdobyć bramkę – Areola obronił strzał Ramosa i wygrał pojedynek sam na sam z Benzemą. Po zmianie stron świetna akcja Asensio i Lucasa przyniosła gola Ronaldo. Od tego momentu Królewskim było łatwiej, a swoje dołożył Verratti, który w głupi sposób wyleciał z boiska i na pół godziny osłabił swoją ekipę. Wprawdzie w zamieszaniu podbramkowym Cavani wcisnął bramkę, ale Real odpowiedział trafieniem Casemiro i zamknął mecz. A były jeszcze dwa słupki Asensio i Lucasa oraz kolejna zmarnowana okazja Benzemy. Los Blancos mogli wygrać wyżej, ale i tak bezdyskusyjny triumf w Paryżu musi cieszyć. Real odpuścił ligę, zawiódł w pucharze, ale w Lidze Mistrzów gra koncertowo. Za dzisiejszy mecz wszyscy zasłużyli na wielkie brawa, nawet niezdarny Benzema.