AGUSA Agusa

Agusa 2017 recenzjaAGUSA
Agusa
2017

Zastanawiałem się, czy w ogóle pisać o trzeciej płycie grupy Agusa, skoro muzycznie nie wnosi ona niczego nowego, a powtarzanie tych samych zdań w każdej recenzji też nie ma większego sensu. Piszę, bo takie granie trzeba propagować przy każdej okazji, a sam z dumą prezentowałem ten zespół przy okazji debiutanckiego albumu Högtid z 2014 roku. Wtedy była to swego rodzaju nowinka, bo podobnie grających formacji dzisiaj ze świecą szukać. Teraz, gdy psychodeliczni magicy ze Szwecji mają na koncie dwa krążki i koncertówkę, wiemy doskonale, czego się po nich spodziewać i ta muzyka nie robi już takiego wrażenia. Nadal jednak tych przestrzennych, rozbudowanych kompozycji w stylu folk i art rocka końca lat 60. i wczesnych 70. słucha się z wielką przyjemnością. Jak ktoś lubi takie pastelowe granie oparte na współbrzmieniu fletu, organów i gitary, pokocha tę płytę od pierwszej do ostatniej nuty.

Żeby jednak nie popadać w nadmierny zachwyt dodam, że Högtid był znacznie ciekawszy, nawet chyba drugi album Två podobał mi się bardziej, choć zawierał zaledwie dwie długaśne suity, ale jednak działo się tam naprawdę sporo. Na najnowszej płycie zatytułowanej po prostu Agusa brakuje mi trochę ognia, zadziorności, psychodelicznych odjazdów, jakby panowie nieco spokornieli i pożeglowali w stronę folka. Tym razem nagrań jest 5 (w tym dwa 10-minutowe) i są tu momenty żwawsze, ot choćby przyspieszenie w 6. minucie otwierającego zestaw Landet Längesen czy finałowa partia Sorgenfri – tu chłopaki rzeczywiście się rozkręcili, ale to tylko chwilowe zapomnienie. Reszta muzyki to klimatyczne plumkanie z odrobiną mroku (początek i końcówka Sagor från Saaris) i posmakiem psychodelii (wstęp do Den förtrollade skogen), mimo wszystko ładne i miłe dla ucha. Kwintet z Malmö ma tak charakterystyczne brzmienie, że łatwo go rozpoznać, ale na kolejnej płycie liczę na więcej rocka i w ogóle jakieś twórcze innowacje, bo ciągłe powielanie pomysłów może się szybko znudzić. Tym bardziej przy instrumentalnej muzyce, jaką serwuje nam Agusa. Póki co jednak znów się udało i z pewnością trzeci album grupy to jedna z ładniejszych płyt 2017 roku.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: