LEGANES-REAL 0-1 Wyszarpane zwycięstwo z Ogórkami

Leganes-Real 0-1 ćwierćfinał Puchar Króla 2017/2018Leganés to jedyna drużyna, z którą madrytczycy nie grali w tym sezonie (z powodu klubowych mistrzostw świata mecz ligowy z grudnia przesunięto na luty 2018). Jest okazja nadrobić to w Pucharze Króla – rozgrywkach, w których Real jest nadal w grze. Wprawdzie nie zachwyca (bo trudno uznać za sukces remisy na Bernabéu z trzecio- i drugoligowcem), ale awansował do ćwierćfinału, gdzie rok temu uległ w dwumeczu z Celtą, i przynajmniej w tym jednym aspekcie może zanotować poprawę w stosunku do sezonu 2016/2017. Warunkiem jest awans do półfinału czyli pokonanie Ogórków (to oficjalny przydomek Leganés). Jednak klub z przedmieść Madrytu to nie takie „ogórki” – dopiero co w Copa del Rey odprawił z kwitkiem Villarreal (ten sam, który kilka dni temu ograł Królewskich), a w lidze hiszpańskiej wcale nie stracił więcej bramek od Los Blancos. Na Municipal de Butarque Zidane nie zabrał swoich trzech podstawowych napastników (patrząc na liczby BBC, nie wygląda to na wielką stratę) i znowu postawił na skład B. W sumie żadna różnica, bo gwiazdorom się nie chce grać, a rezerwowi niewiele potrafią. I dzisiaj było to widać jak na tacy. Mecz wyglądał jak towarzyskie spotkanie ligi okręgowej, a nie potyczka dwóch drużyn z La Liga.

Pierwsza połowa się odbyła. Real nie przeprowadził ani jednej dobrej akcji i nie oddał ani jednego celnego strzału. Jedyną okazję po błędzie gospodarzy zmarnował Kovačić fatalnie pudłując. Nie kopie się leżącego więc nie napiszę nic więcej, bo gra Królewskich na to nie zasługiwała. Leganés poza słabym wykończeniem prezentowało się znacznie lepiej, co nie znaczy dobrze. Jedni byli warci drugich. Po przerwie niewiele się zmieniło, gra Los Blancos dalej przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, ale nastąpiło jedno ważne wydarzenie – w 65 minucie madrytczycy oddali pierwszy celny strzał! Właściwie było to raczej podanie Asensio do bramkarza, ale zaliczone do statystyk. Chwilę później Llorente trafił w poprzeczkę własnej bramki. Była jeszcze niezła interwencja niepewnego dziś Casilli przy jedynej dobrej okazji gospodarzy i na tym można by zakończyć relację z tego nudnego jak flaki z olejem spotkania, gdyby nie akcja z ostatniej minuty. Wtedy dogranie Theo na gola zamienił pięknym uderzeniem Asensio i niewidoczny wcześniej Hiszpan został bohaterem wieczoru. Real wygrał na terenie rywala i ten fakt maskuje mizerną i bezpłciową grę ekipy Zidane’a. Dobre i to, ale na trudniejszego przeciwnika taka kopanina nie wystarczy. Kryzys trwa, a zmiennicy nie są gotowi do gry w pierwszym składzie.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: